Historia ma swój początek w maju 2018 roku. Policja otrzymała wtedy zawiadomienie od jednej z sieci handlowych, że ktoś żąda od nich okupu.
- Szantażysta groził, że jeśli nie otrzyma blisko stu tysięcy złotych to zatruje żywność w marketach należących do firmy. To by miało doprowadzić do upadłości firmy. Podejrzany w kolejnej korespondencji instruował, w jaki sposób okup miałby być jemu przekazany - relacjonuje Andrzej Borowiak z Wielkopolskiej Policji.
Policjanci przez kilka miesięcy prowadzili śledztwo. - Analizowali między innymi wszystkie dostępne informacje, ślady oraz tropy. Na pewnym etapie śledztwa doszli do wniosku, że osobą zamieszaną w szantaż może być mężczyzna osadzony w areszcie śledczym za napad z bronią na bank. Kiedy przeszukali jego mieszkanie znaleźli kopię listu z żądaniem okupu - dodaje Borowiak.
Podejrzanym okazał się 66 letni mieszkaniec Poznania. Mężczyzna jesienią został zatrzymany przez policjantów i przebywał w areszcie śledczym. Był odpowiedzialny za napady z bronią na apteki i bank w Poznaniu.
Za szantażowanie i żądanie okupu grozi mu do 10 lat więzienia.