Było popołudnie, dochodziła godzina 16, 3 kwietnia, rok temu. W stacji pogotowia ratunkowego w Poznaniu Sebastian Stachowiak, ratownik i kierowca karetki, twierdzi, że dostał komunikat: pilnie trzeba jechać do Puszczykowa po pacjenta i przewieźć go do szpitala na hemodynamikę, czyli zabieg ratujący życie. - Dowiedziałem się tego od lekarza, po którego najpierw pojechaliśmy - mówił Stachowiak w sądzie. To, co wydarzyło się na przejeździe kolejowym w Puszczykowie do dziś przyprawia o dreszcze i zawroty głowy. Na nagraniu z monitoringu, który pojawił się w sieci, widać, jak ambulans wjeżdża za zamykający się szlaban na przejeździe kolejowym. Zdaniem świadków i kierowcy szlabany wyjazdowe z przejazdu były otwarte. Stalo się jednak tak, że szlabany zamknęły się, gdy karetka była na torach. W rezultacie karetka została tam uwięziona. Wtedy kierowca podjął kolejną tragiczną w skutkach decyzję. Zaczął manewrować autem. Chciał je ustawić z boku, równolegle do torów, a stanął tak, że część auta znalazła się na torach przodem do nadjeżdżającego pociągu. Dosłownie kilka sekund później rozpędzony skład z Katowic do Gdyni uderzył w auto. Widział to wszystko Sławomir P., który akurat był na stacji w Puszczykowie i czekał na pociąg. - Widziałem jak pociąg zahaczył o samochód i ciągnął go do barierki przejścia podziemnego. Gdy opadł kurz i podszedłem do karetki, słyszałem jęki człowieka w karetce - mówił Sławomir P.
Wypadek przeżył tylko kierowca, Sebastian Stachowiak. Na miejscu zginął ratownik Artur U., który miał 42 lata i 33-letni lekarz Piotr Ż. Sebastian Stachowiak przekonywał w sądzie, że przejazd karetki przez tak zamykające się rogatki było normalnym postępowaniem.
- Kilkadziesiąt razy tak przejeżdżałem i jako kierowca i pasażer - mówił Stachowiak. Jego zdaniem dróżnicy na przejazdach właśnie tak postępowali z rogatkami, gdy podjeżdżała karetka na sygnale. - Dróżnicy otwierają nam rogatki pod prąd najpierw wyjazdową, potem wjazdową, i tak było tym razem - mówił Stachowiak. Kierowca z samego momentu wypadku niewiele pamięta. - Przepraszam rodzinę ofiar. To jest tragedia również dla mnie. Wspominam to cały czas, myślę codziennie - mówił w sądzie Stachowiak.
Polecany artykuł: