Zabójstwo w Puszczykowie. Przez 5 dni mieszkali ze zwłokami
Mężczyzna udusił swoją żonę i dwie małe córeczki w nocy z 13 na 14 listopada, ale przez 5 dni ukrywał je na piętrze, w sypialni wynajmowanego domu w Puszczykowie pod Poznaniem. 11-letni Daniel nie domyślał się, że stało się coś złego, bo ojczym powiedział mu, że jego mama i siostry trafiły do szpitala przez COVID.
- Nie pozwolił mu też wchodzić na piętro - mówi "Super Expressowi" Łukasz Wawrzyniak z Prokuratury Okręgowej w Poznaniu. Mężczyzna przekonał chłopca, że pomieszczenia muszą zostać zdezynfekowane po koronawirusie.
Sprawa wyszła na jaw dopiero w sobotę, 18 listopada, gdy Serhii T. przyznał się ochroniarzowi w centrum handlowym w Poznaniu, że jest mordercą. Stamtąd od razu trafił za kratki.
Nikt nie spodziewał się tragedii
42-letni Serhii przyjechał do Polski 5 lat temu, by znaleźć tutaj pracę. Rok później dołączyła do niego żona Julia z dzieckiem z poprzedniego związku. W Polsce doczekali się dwóch córeczek. Wynajęli dom z ogrodem i cieszyli się dobrą opinią wśród sąsiadów. To się jednak zmieniło z biegiem czasu. Serhii zaczął nadużywać alkoholu, a w domu coraz częściej dochodziło do awantur. Nikt jednak nie spodziewał się takiej tragedii.
O tym, że w czterech ścianach domu Julii dzieje się coś złego, nie wiedzieli nawet jej najbliżsi.
- Nigdy nie skarżyła się - mówi "Super Expressowi" siostra ofiary. - Teraz życzę mu, żeby smażył się w piekle.
Serhii przyznał się do wszystkiego. Zapytany przez prokuratora czy żałuje swojego czynu, popłakał się.
Za potrójne zabójstwo mężczyźnie grozi kara dożywotniego więzienia. Serhii T. wcześniej nie był notowany i karany.