Kilka dni temu w internecie pojawiła się relacja kobiety, która była świadkiem przykrych wydarzeń w szpitalu dziecięcym przy ul. Krysiewicza w Poznaniu. Pani Liliana udała się tam na SOR z córką i synem, którzy mieli silny kaszel. Obecna na dyżurze lekarka miała ich potraktować w sposób karygodny. To jednak nic w porównaniu z tym, co działo się później.
- W tym samym czasie na sor trafili ludzie czarnoskórzy. Wyproszono ich i stali na dworze, a później w oddzielnym pomieszczeniu tam gdzie nie bylo nikogo, bo Pani doktor powiedziała, że murzyństwo przyszło z małym dzieckiem. Czekaliśmy na wyniki nie wpuszczono nas, bo jak to Pani doktor określiła wietrzy gabinet bo śmierdzi murzyńskim smrodem, bo "czarnuchy przyszły" - napisała kobieta w swoich mediach społecznościowych.
Sprawę nagłośniła "Gazeta Wyborcza", a przedstawiciele szpitala zapowiedzieli wyjaśnienie tej sytuacji. "GW" podkreśliła, że w przeszłości pod adresem tej lekarki zdarzały się już skargi i była ona skierowana na szkolenie z komunikacji. Głos w sprawie zabrał m.in. poseł Adam Szłapka z Nowoczesnej. Polityk napisał pismo z apelem o interwencję do dr Pawła Kopyry, Okręgowego Rzecznika Odpowiedzialności Zawodowej.
- Grubiańskie zachowania miały już miejsce zarówno w 2008 roku, jak i w 2014 roku, co skutkowało czasowym odsunięciem od dyżurów oraz wysłaniem lekarki na szkolenia. Również rzeczniczka prasowa szpitala przy ul. Krysiewicza potwierdza, że w przeszłości kilkukrotnie miały już miejsce skargi w związku z zachowaniem doktor, a ostatnia z nich wpłynęła w 2019 roku. Wszystko to dowodzi, że nie mamy do czynienia z jednostkowym, nieakceptowalnym przypadkiem, ale problemem, który od wielu lat nie jest skutecznie rozwiązany - napisał.
Telewizja WTK informuje, że do szpitala wpłynęła już oficjalna skarga na lekarkę. Tym samym placówka musi rozpocząć procedurę wyjaśniającą te skandaliczne zdarzenia.