Dziś przed Sądem Okręgowym w Kaliszu kolejna rozprawa w sprawie bulwersującej zbrodni z Jarocina (woj. wielkopolskie), do której doszło rok temu w jednym z opuszczonych domów. W trakcie imprezy, w której uczestniczyło pięć osób nagle doszło do kłótni. Damian S. wściekł się na Witolda L., bo ten miał podrywać jego dziewczynę – jedyną kobietę na suto zakrapianej alkoholem domówce.
Damian S. wpadł w szał. Przewrócił Witolda L., usiadł na nim i zaczął go okładać. Najpierw bił ręką w plecy. Potem zaczął kopać, by w końcu chwycić taboret i z całej siły uderzyć Witolda L. w głowę. Tego było mu jednak mało. Wrzucił bezbronnego Witolda L. do dziury w podłodze, a tam… oblał denaturatem i podpalił.
- Pokrzywdzony doznał oparzeń drugiego i trzeciego stopnia w okolicach głowy, twarzy, szyi, przedniej powierzchni tułowia, obu kończyn górnych i obu kończyn dolnych i obrażeń czaszkowo-mózgowych w postaci krwiaka podtwardówkowego oraz krwotoku do komór mózgu, co stanowiło bezpośrednią przyczynę śmierci – mówił na Sali sądowej prokurator Piotr Andrzejewski z Prokuratury Rejonowej w Jarocinie.
Prokuratura nie ma wątpliwości. To była zbrodnia ze szczególnym okrucieństwem. Na ławie oskarżonych, zasiadają też pozostali imprezowicze. Odpowiadają za nieudzielenie pomocy Witoldowi L. W sprawie skład sędziowski powołał kolejnego biegłego. Wyrok najprawdopodobniej zapadnie już po Nowym Roku.
Polecany artykuł: