Pani Iwona Ławniczak źle poczuła się, gdy mąż był na niedzielnej mszy. - Gdy tata wrócił z kościoła, mama leżała na podłodze, bo straciła czucie w nodze. Miała też duszności. Wcześniej leczyła się na nadciśnienie - opowiada Agata Ławniczak, córka pani Iwony. O 14 rodzina zadzwoniła po karetkę pogotowia, a ta zabrała kobietę do szpitala na izbę przyjęć. - Miałam nadzieję, że tam mamie pomogą - dodaje kobieta. Jak bardzo się pomyliła, okazało się szybko. Lekarz dyżurujący na izbie przyjęć powiedział pani Iwonie, że jest zdrowa. - Mama miała zrobione tylko badania krwi - opowiada pani Agata. Mimo że duszności nie mijały, a jak relacjonuje rodzina kobiety, jej dolegliwości były coraz silniejsze, lekarz nie przyjął pacjentki do szpitala. - Miała opuchniętą, gorącą nogę, ból w klatce piersiowej - opisuje pani Agata. To ona usłyszała od lekarza, że mama jest zdrowa i że może w poniedziałek iść do lekarza rodzinnego porobić dodatkowe badania.
Iwona Ławniczak wyszła więc ze szpitala z przepisanymi lekami przeciwbólowymi i przeciwzapalnymi. Zdaniem lekarza noga opuchła od zwyrodnienia kręgosłupa, a duszności ma ze zdenerwowania wizytą na izbie przyjęć.
CZYTAJ: Tragedia w Poznaniu. 22-latka urodziła martwe dziecko pod szpitalem. "Nic się nie dało zrobić"
Pod poniższą galerią znajduje się dalsza część tekstu.
Kilka godzin później, gdy pani Iwona była już w domu, stan drastycznie się pogorszył. Gdy nie można było nawiązać z nią logicznego kontaktu, mąż pani Iwony wezwał znowu karetkę, a gdy kobieta przestała oddychać, zaczął ją reanimować. Ratowanie pani Iwony przejęła załoga karetki pogotowia. Ta sama, która kilka godzin wcześniej pierwszy raz przyjechała do pani Iwony i zawiozła ją do szpitala. Niestety, kobiety nie udało się uratować. Prawdopodobną przyczyną zgonu był zator płucny.
Chociaż rodzina ma ogromny żal do lekarza, który nie wykrył zagrożenia życia pani Iwony, nie zamierza składać zawiadomienia do prokuratury.
- Chcemy tylko, żeby ten lekarz już nigdy więcej czegoś takiego nie zrobił - mówi pani Agata. Przedstawiciele szpitala w Słupcy zajmują się już tą sprawą. - Samodzielny Publiczny Zakład Opieki Zdrowotnej w Słupcy informuje, że w przedmiotowej sprawie wszczął stosowną procedurę wyjaśniającą. Przepisy o ochronie danych medycznych nie pozwalają na udzielanie szczegółowych informacji poza osobami najbliższymi. Rodzinie zmarłej pacjentki składamy wyrazy współczucia - mówi Agnieszka Pachuta - Piegsa, pełnomocnik ds. praw pacjenta.