Śmierć ojca i ciężka choroba matki pchnęła 20-latka do przestępstwa! Pod nosem kobiety rozkładały się zwłoki
20-latek z gospodarstwa w Osowie pod Gostyniem, gdzie znaleziono 40 martwych byków, powiedział prokuraturze, dlaczego doszło do tragedii. Ujawniła ją kontrola miejscowego powiatowego lekarza weterynarii, która została przeprowadzona w asyście policji w piątek, 23 września. Na terenie posesji odkryto 40 ciał i 7 byków, które również były bliskie śmierci. Całe stado należało do innego mężczyzny, który przekazał je 20-latkowi umową kontraktową z października 2021 r. celem odchowu. Zwierzęta trafiły do Osowa prawdopodobnie w dwóch transzach i przebywały tam od lutego br. Na początku doglądali ich pracownicy właściciela i nic nie wskazywało na to, że może dojść do nieszczęścia, ale z biegiem miesięcy ich wynajęty opiekun coraz rzadziej się nimi zajmował. W związku z tym usłyszał zarzuty, do których się przyznał - grozi mu za nie kara do 3 lat więzienia.
- Zatrzymany 20-latek powiedział, że zaczęło mu brakować czasu, by zajmować się bykami. Pięć lat temu zmarł jego ojciec, a matka podejrzanego - właścicielka gospodarstwa - walczy od kilku lat z poważną chorobą, przez którą ostatnie tygodnie spędziła w szpitalu. Kobieta nie miała w ogóle świadomości, że na ich posesji mogą dziać się takie rzeczy. Jej syn pracował ponadto w Gostyniu i ze wszystkim musiał radzić sobie sam, co go po prostu przerosło - mówi Jacek Masztalerz, prokurator rejonowy w Gostyniu.
Jak dodaje, na początku padło kilka zwierząt z całego stada, ale 20-latek zdecydował się o tym nie mówić. Twierdził, że bał się wynikających z tego konsekwencji, jak np. odszkodowania od właściciela byków. Gdy zmarły pozostałe, część ciał zdążył zutylizować, a pozostałe trafiły do obornika, gdzie ujawniono kości; rozkładały się na terenie posesji lub zostały zjedzone przez psy. Prawdopodobnie w lipcu podejrzany sam wezwał do swojego gospodarstwa powiatowego lekarza weterynarii, który badał jedno z padłych zwierząt. Wtedy nie miał on jeszcze większych zastrzeżeń do sposobu opieki nad pozostałymi sztukami, choć jednocześnie zwracał uwagę, że powinien się poprawić sposób ich żywienia. Sekcja zwłok wykazała jednak, że jeden z byków nie miał w żołądku żadnych śladów pokarmu, co wzbudziło pierwsze podejrzenia.
- Pierwsza kontrola w gospodarstwie w Osowie miała się odbyć 2 tygodnie temu, ale powiatowy lekarz weterynarii nikogo nie zastał na miejscu - posesja była zamknięta. Dopiero piątkowa wizyta ujawniła prawdę - kończy Masztalerz.