Śmierć znanego restauratora wstrząsnęła mieszkańcami całej Polski. Jego daniami zachwycał się między innymi słynny kulinarny krytyk Robert Makłowicz. Jarosław G. stworzył we Wrześni cudowne miejsce w pałacu w centrum miasta, które przez lockdown świeciło teraz pustkami. - A on tak kochał to, co robił - mówią znajomi restauratora. Początkowo prowadził tylko restaurację przy Rynku we Wrześni, ale zdecydował się rozwijać biznes i kupił pałacyk w ruinie w centrum miasta. Razem z żoną ogromnym wysiłkiem tworzył to miejsce na nowo. Remont pałacu trwał 6 lat. Restaurację udało się otworzyć latem 2020 roku a hotel miał być otwarty jesienią. Przez pandemię nie udało się tego zrobić. Przez zakazy związane z koronawirusem wszystkie imprezy zostały odwołane, a restauracja nie mogła przyjmować gości. Także hotel nie doczekał się ani jednego klienta. Mimo początkowej pomocy ze strony państwa, zobowiązania rosły. To bardzo załamało Jarosława G. Pałacyk to było jego oczko w głowie, jego marzenie i sens życia. Czuł się odpowiedzialny i za miejsce, które stworzył i za ludzi, którym dawał pracę. W sumie zatrudniał blisko 100 osób. Przed śmiercią wypłacił pracownikom zaległe pensje.
Zobacz: Restaurator powiesił się przez lockdown? Wstrząsające komentarze po jego śmierci. "Takich ludzi będzie więcej"
W połowie grudnia ubiegłego roku Jarosław G. powiesił się we własnym domu. Wszyscy zgodnie mówią, że nic nie wskazywało, że w głowie kiełkuje mu tak dramatyczny plan… Prokuratura nie wszczęła śledztwa. Dla wszystkich było jasne, jak i dlaczego to zrobił…
Załamana rodzina restauratora postanowiła jednak zrobić wszystko, by walczyć o dzieło i dobytek pana Jarosława. W internecie ruszyła zbiórka pieniędzy na utrzymanie restauracji i hotelu pana Jarosława. Przez cztery miesiące udało się zebrać blisko 150 tys.złotych od darczyńców. Były osoby, które wpłacały symboliczne kwoty, ale także takie, które wpłaciły po kilka tysięcy. Dzięki zebranym wpłatom udało nam się w ostatniej chwili zapłacić odłączone media (prąd i gaz) przed styczniowym nadciągającym mrozem, co za tym idzie uratować obiekt przed spękaniem rur czy wdarciem się wilgoci.
- Środki ze zrzutki pomogły również w utrzymaniu w większości miejsc pracy w Restauracji Margeritta, zapłaceniu rat leasingowych za sprzęt oraz rat kredytowych. Cała ta operacja pozwoliła nam na przetrwanie firmy do dnia dzisiejszego, dnia w którym pojawiło się dla nas światełko nadziei. Płynące informacje ze strony rządu o luzowaniu obostrzeń są dla nas niesamowicie pozytywne i dają nam jeszcze większego kopa do działania. Mamy nadzieję że już w niedługim czasie będziemy mogli Państwa gościć w naszych progach, częstować naszymi pysznymi daniami i zarażać pozytywną energią - poinformowali spadkobiercy biznesu pana Jarosława.