Tragiczna śmierć w Wolsztynie. Ciężarówka przewożąca grzyby potrąciła 4-letniego chłopca z Ukrainy. Policja już wie, że tego auta w ogóle nie powinno być w centrum miasta o tej porze. - Sprawdzamy, czy zignorował znaki, czy nie zauważył ich - mówi Super Expressowi asp.sztab. Wojciech Adamczyk z Komendy Powiatowej Policji w Wolsztynie. Wiadomo też, że chłopiec wjechał na przejście na rowerku, a kierowca ciężarówki, który chwilę wcześniej stał przed przejściem, zdecydował się ruszyć, gdy dziecko było w połowie pasów. Czy go nie widział? Ustalają to teraz śledczy.
Więcej o sprawie: Rozpacz po tragedii w Wolsztynie. Czterolatek zginął pod kołami ciężarówki. "Malutki Aniołku..."
Makabra na pasach. Jak do tego doszło?
Przypomnijmy, że do dramatu doszło w poniedziałek (29 sierpnia) w samym centrum Wolsztyna. 4-letni Artem razem z mamą był w mieście na rowerach. Gdy chcieli przejść na pasach na drugą stronę ulicy 5 Stycznia, przed pasami stała ciężarówka, duża chłodnia. Kierowca czekał aż samochód, który przejechał już pasy skręci. W „tunel” między samochodami, który powstał właśnie na pasach wjechał Artem na rowerku. Był już w połowie pasów, gdy doszło do nieszczęścia. - Mama chłopca zeszła z roweru i została bokiem uderzona przez ciężarówkę - tłumaczy Super Expressowi Łukasz Wawrzyniak z Prokuratury Okręgowej w Poznaniu. Niestety Artem był już w połowie pasów. Dla niego uderzenie okazało się śmiertelne. Mimo podjętej reanimacji chłopiec zmarł.
Kierowca to 56-letni mieszkaniec Wschowy. Nie został zatrzymany, a w chwili wypadku był trzeźwy. - Pobraliśmy krew do dalszych badań, między innymi na obecność środków psychoaktywnych - mówi Wawrzyniak. W tragedii istotne jest także to, że ruch samochodów powyżej 3,5 ton w godzinach między 9.00 a 17.00 w centrum Wolsztyna jest zakazany. Mundurowi sprawdzają, czy kierowca znalazł się w centrum miasta przez przypadek, bo nie zauważył znaków, czy zrobił to celowo, np. skracając sobie drogę. Mamy dziecka nie udało się jeszcze przesłuchać. Jest w bardzo złej kondycji psychicznej.