Polecany artykuł:
- Na początku grudnia jeden z sonarów, który był używany do przeprowadzenia poszukiwań na Warcie zarejestrował w rzece obiekt przypominający ciało człowieka. Nie został on wyłoniony gdyż operatorzy sonaru mimo ogromu pracy jaki został przez nich włożony w analizowanie materiału, nie dysponowali odpowiednim oprogramowaniem umożliwiającym precyzyjne określenie wymiarów tego obiektu - wyjaśnia brat zaginionej w listopadzie ubiegłego roku Ewy Tylman.
Obiekt odkryto niecały kilometr od miejsca, gdzie ostatni raz widziana była Ewa Tylman. Miejsce zostało później sprawdzone - jednak już nic w nim nie znaleziono.
Strażacy i policja nic tam nie widzieli?
Jak dowiedział się portal TVN24, miejsce, które wskazał sonar, zostało wcześniej sprawdzone przez strażaków z PSP Legnica, PSP Poznań oraz policjantów z Komisariatu Wodnego. Na użytym przez nich sprzęcie nie widać żadnego obiektu. Chociaż były to urządzenia gorszej jakości, członkowie grupy zapewniają, że jeżeli byłoby w tym miejscu ciało, to na pewno zostałoby wykryte.
- W poszukiwaniach wykorzystano sonary holowane Eagle Tech i GARMIN oraz sonar dookólny MS1000. Przeprowadzone działania były bardzo wyczerpujące i trwały do późnych godzin nocnych. Z uwagi na dużą dynamikę "zmianę kształtu dna rzeki np. zagłębienie w dnie o długości 10m szerokości 3m i głebokości 0,5m po 8 godzinach zostało zasypane przez silny nurt rzeki", wiele miejsc było sprawdzanych kilkukrotnie, łącznie z wprowadzeniem nurka celem identyfikacji obiektów - informowali wtedy członkowie grupy poszukiwawczej Underwater exploration.
Poszukiwania będą kontynuowana w ciągu najbliższych kilku dni. Grupy poszukiwawcze ponownie będą przeczesywały Wartę.
Czytaj także: