Kochała sporty walki, a ponad wszystko ceniła uczciwość. Policjantką została sześć lat temu. – Była wzorową policjantką, bardzo chwalili ją prokuratorzy, którzy z nią współpracowali – mówi Łukasz Wawrzyniak z Prokuratury Okręgowej w Poznaniu.
Najważniejsze, że cenili ją mieszkańcy Swarzędza i pobliskiego Kleszczewa, gdzie pełniła służbę. Służyła w prewencji, więc zajmowała się wieloma sprawami. – Wypadki, interwencje, kierowała sprawy do sądu – wylicza Andrzej Borowiak, rzecznik wielkopolskiej policji.
Ciepło wyrażają się o Sylwii N. ludzie, których sprawy prowadziła. – Była wspaniałą policjantką, solidną, dociekliwą, wiarygodną i taką ciepłą, serdeczną – mówi nam jeden z takich mężczyzn.
Miał problemy rodzinne i właśnie od funkcjonariuszki dostał wsparcie. – Mogłem na nią liczyć. Mówiła do mnie: „Głowa do góry! Zawsze jest jakieś rozwiązanie”. Tak mnie dźwigała na duchu – dodaje nasz rozmówca.
Dlaczego pocieszenia nie znalazła dla siebie? 15 września podjęła najgorszą decyzję. Do samochodu zabrała syna i służbową broń. Zamiast zawieźć dziecko do szkoły, pojechała do lasu. Tam, w zagajniku, wśród pięknych sosen, strzeliła synowi w skroń, a sobie w usta. Poszukiwania ruszyły, gdy nie dotarła na komisariat. Niestety, wśród drzew znaleziono już tylko dwa martwe ciała.
Kobieta nie zostawiła pożegnalnego listu. Mówi się, że do tak straszliwego czynu popchnęły ją jakieś kłopoty osobiste. Niestety, nie dawała nikomu poznać, że coś ją martwi, że ma jakiś kłopot. Nikt nie spostrzegł w porę narastającej rozpaczy matki.
Sylwia N. wraz z synkiem Wiktorkiem zostali pochowani w jednej trumnie na cmentarzu w Solcu Wielkopolskim.
Polecany artykuł: