Ta historia jest bulwersująca. Robert S. ze Śremu spotkał swojego kolegę Pawła H. w pustostanie. Kiedyś razem mieszkali, teraz wspólnie mieli imprezować. Wcześniej mężczyzna ukradł na stacji paliw benzynę. - Nalałem ją do baniaka. Chciałem ją sprzedać za połowę ceny - mówi. Na ukradzionej benzynie jednak nie zarobił, ale po spotkaniu kolegi zdaniem prokuratury oblał miejsce, na którym leżał Paweł H. I rzucił w niego niedopałkiem papierosa. Paweł H. stanął w płomieniach. Mimo przewiezienia go do Siemianowic Śląskich, do centrum oparzeń, nie udało się go uratować. Miał poparzone całe ciało. - Twarz, głowę, klatkę piersiową, plecy, kończyny, drogi oddechowe - wymieniała na sali sądowej prokurator Monika Januszewska.
Pod galerią zdjęć znajduje się dalsza część tekstu o tym wstrząsającym zdarzeniu.
Polecany artykuł:
W czasie śledztwa Robert S. mówił, że podpalił Pawła H. dla zabawy. W czasie pierwszej rozprawy całkowicie zmienił swoje zeznania. Stwierdził, że Paweł H. sam się podpalił, zapalniczką, którą podpalał sobie papierosa. - Doszło do wybuchu i on się zapalił. Ja też się paliłem. Paliły mi się włosy i brwi - opowiadał na sali rozpraw. Prokuratura zarzuca Robertowi S., że zabił swojego kolegę. Grozi mu za to dożywocie.