Śrem: Przejechał dziecko, bo robił miejsce dla straży [NOWE FAKTY]

Prokuratura Rejonowa w Śremie (woj. wielkopolskie) wciąż sprawdza, jak doszło do tragicznego potrącenia 2-letniego chłopca. Dziecko samochodem przejechał znajomy rodziców, który chciał zrobić miejsce dla wozu strażackiego. W pobliżu miał lądować helikopter Lotniczego Pogotowia Ratunkowego wezwany dla ojca mężczyzny. Mimo reanimacji dziecko zmarło.

CZYTAJ: Nie żyje 59-letnia kobieta. Zatrzymano jej siostrę bliźniaczkę. Co się wydarzyło w Rakoniewicach?!

Do tragedii doszło w małym Chrząstowie niedaleko Śremu. Wszystko zaczęło się około południa, gdy Franciszek G. zasłabł. Mężczyzna leczy się na cukrzyce, dlatego rodzina wezwała pogotowie. Na miejsce miało przylecieć Lotnicze Pogotowie Ratunkowe. Helikopter miał lądować na pobliskim polu.

Gdy było już wiadomo, że leci śmigłowiec, jeden z synów mężczyzny postanowił przestawić swoje auto, żeby zrobić miejsce dla strażaków, którzy w takich sytuacjach zabezpieczają teren i pilnują, żeby śmigłowiec mógł bezpiecznie lądować. Niestety mężczyzna nie zauważył, że prosto pod koła wbiegło mu dziecko. Dwuletni chłopczyk, który ze swoimi rodzicami przyjechał w odwiedziny do znajomych.

Niestety mimo reanimacji dziecko zmarło. Sprawę wypadku bada teraz Prokuratura Rejonowa w Śremie. - Mężczyzna usłyszał już zarzut nieumyślnego spowodowania śmierci - mówi Super Expressowi Renata Mikołajczak, szefowa Prokuratury Rejonowej w Śremie. Wiadomo, że kierowca był trzeźwy. Dziś jeszcze zostanie podjęta decyzja, czy mężczyzna trafi za kratki.