Jak informuje pani mecenas Maciej M. nielegalną hodowlę prowadził pod płaszczykiem cyrku, choć nigdy nie organizował żadnych przedstawień z udziałem dzikich zwierząt. Pisaliśmy o tym wielokrotnie w Super Expressie.
Afera wybuchła w 2017 r. Do wioski pod Śremem zjechali się wtedy obrońcy zwierząt, inspektor weterynarii i pracownicy poznańskiego zoo. W asyście policji odebrali Maciejowi M. m.in. 6 tygrysów, 5 lampartów, 2 pumy, 2 karakale, 2 rysie, 2 oceloty. Wszystkie te zwierzęta są zaliczane do niebezpiecznych pierwszej kategorii. Mogą je posiadać tylko cyrki, placówki badawcze i ogrody zoologiczne – mówi mecenas Katarzyna Topczewska, pełnomocnik Fundacji Viva! Właściciel hodowli tłumaczył, że prowadzi cyrk, czego jednak materiał dowodowy nie potwierdził. Nie było namiotu cyrkowego, nie sprzedawał biletów… – Sytuacja jest tragiczna, zwierzęta są zaniedbane i chore – mówiła wówczas mediom Ewa Zgrabczyńska, dyrektor poznańskiego Ogrodu Zoologicznego. Po kilkumiesięcznym śledztwie właściciel hodowli usłyszał prokuratorskie zarzuty znęcania się nad zwierzętami.
CZYTAJ: W ZOO wykastrowali tygrysy pana Macieja. Mężczyzna jest załamany
Właśnie zapadł pierwszy prawomocny wyrok w jego sprawie. Po trzech latach Sąd Okręgowy w Poznaniu prawomocnym wyrokiem zadecydował, że Maciejewski posiadał zwierzęta drapieżne nielegalnie. W sumie hodowca oskarżony jest jeszcze o popełnienie 19 przestępstw, w tym znęcania się nad zwierzętami i stwarzania zagrożenia dla życia oraz zdrowia ludzi. Sprawa toczy się przed Sądem Okręgowym w Poznaniu.
- Mam nadzieję, że ten wyrok będzie przestrogą dla amatorów utrzymywania tygrysów w salonach czy ogródkach i początkiem końca podobnych nielegalnych hodowli w Polsce. W takich miejscach zwierzęta nie mogą realizować swoich naturalnych potrzeb i skazywane są na cierpienia - mówi Topczewska. Odebrane zwierzęta żyją bezpieczenie w dużo lepszych warunkach, między innymi w ZOO w Poznaniu. Do swojego byłego właściciela już nigdy nie wrócą.