Jak podaje Głos Wielkopolski, fakt, że tego dnia w Starym Browarze miała miejsce interwencja policji, potwierdza sierż. sztab. Marta Mróz z Komendy Miejskiej Policji w Poznaniu. Jak opisała policjantka, zatrzymano wówczas dwie osoby, kobietę i mężczyznę. "Mężczyzna się awanturował, był agresywny i naruszał nietykalność cielesną pracujących tam osób" - czytamy. Redakcje lokalnych mediów miały dostać listy, w których anonimowy czytelnik, który miał być świadkiem afery w Starym Browarze, opisuje wydarzenia. To waśnie m.in. on twierdzi, że awanturującym się mężczyzną jest poznański radny Krzysztof Sroczyński. "Mężczyzna wraz z pewną kobietą przybyli już bardzo pijani, gdy jedna z kelnerek odmówiła im sprzedaży alkoholu, wywiązała się kłótnia" - cytuje fragment listu portal polskatimes.pl.
Jak czytamy na portalu Gazeta.pl, według relacji przedstawicieli restauracji, urzędnik miał złapać kelnerkę za szyję i napluć jej w twarz. Miał również wykrzykiwać "wiecie, kim jestem?" Równie agresywna miała być towarzysząca mu kobieta, której zarzuca się m.in. pogryzienie ochroniarza.
Inną wersję wydarzeń natomiast przedstawia sam radny. W rozmowie z Onetem twierdzi, że zarówno on, jak i jego dziewczyna, byli trzeźwi i spokojni.
Polecany artykuł:
"...Wypiliśmy jedynie po kieliszku tequili do steków. Chcieliśmy potem uzupełnić zamówienie, już nie pamiętam o co. Moja dziewczyna poszła do kelnerki, by zapytać, kiedy dostaniemy kolejne zamówienie. Wiem, że doszło między nimi do sprzeczki. Z powodu zachowania kelnerki, która była niekulturalna i twierdziła, że ona tu rządzi. Moja dziewczyna w nerwach faktycznie zerwała jej plakietkę, by wiedzieć, z kim rozmawiała. Chciała poskarżyć się przełożonym kelnerki. Po chwili wróciła do stolika. Wtedy przybiegli ochroniarze. Rzucili się na mnie, skuli kajdankami, a wszystko działo się na oczach wielu ludzi" - czytamy.
Radny miał wówczas doznać wstrząśnienia mózgu, a także pęknięcia kości twarzoczaszki. - Nie podaruję tego obsłudze lokalu, czułem się, jak na Białorusi. Złożyłem na nich zawiadomienie - komentuje w Onecie Krzysztof Sroczyński.