To nie będzie ani łatwe, ani miłe, ale będzie konieczne. Jeśli odpady nie znikną z małej wioski na wschodzie Wielkopolski, to mieszkańcy będą musieli zamieszkać w remizie i szkole. Wszystko po to, by już nie trafiali do lekarzy i szpitali z objawami podtrucia. W październiku ub. r. Władysław (79 l.) i Zdzisława (76 l.) Kruszyńscy zauważyli, że ich sąsiad zwozi na swoje podwórko podejrzane pojemniki i je zakopuje. Okazało się, że sąsiad urządza im eko-katastrofę. Na działce zalegają wręcz śmiertelnie niebezpieczne chemikalia. Jedną z substancji jest trichlorek fosforylu, substancja wymieniona w Konwencji o Zakazie Broni Chemicznej i składnik śmiercionośnego sarinu!
Niestety eko bomba wciąż tyka i truje mieszkańców. Wójt Marek Kowalewski jest załamany. Puka do wszystkich drzwi z apelem o pomoc. Ale na razie nic nie wskórał. Tymczasem gmina nie ma pieniędzy, by własnym sumptem zutylizować składowisko. - Odpady są na prywatnej posesji, jedyne co mogę zrobić, to nakazać właścicielowi ich wywóz. Jeśli tego nie uczyni, to zbiorę sztab kryzysowy i trzeba będzie ewakuować mieszkańców - mówi wójt. Prokuratura prowadzi w tej sprawie postępowanie. Gromadzeni opinie biegłych. Zarzutów nikomu nie postawiono.