Gdy na komisariat w Swarzędzu zgłosił się właściciel koparki z informacją, że jego ciężki sprzęt został ukradziony z budowy, policjanci nie przypuszczali, że ta historia okaże się tak… niecodzienna. Po pierwsze sprawa wyszła szybko, bo złodziej odjeżdżając z miejsca wypadku, narobił hałasu. W ogóle nie przejmował się, że ktoś może go zauważyć. Zbudzeni sąsiedzi budowy zaalarmowali więc właściciela koparki, a ten mundurowych. - Na miejsce natychmiast udali się policjanci i rozpoczęli poszukiwania skradzionego pojazdu. Zabezpieczono wszelkie możliwe ślady i przesłuchano świadków - informuje Piotr Garstka z wielkopolskiej policji, który dodaje, że już po kilku godzinach od kradzieży, policjanci znali pełną wersję zdarzenia.
Okazało się, że w nocy amator cudzych koparek potrzebował pojazdu, żeby dostać się do swojego szwagra. Był pod wpływem alkoholu, a że przechodził obok placu budowy, długo się nie zastanawiał. - Skradzioną koparką przejechał kilkadziesiąt kilometrów i zaparkował ją pod domem członka rodziny - mówi Garstka.
Szwagier włamywacza nie lada się przestraszył, jaką taksówkę załatwił sobie krewny, więc postanowił ją odwieść na miejsce budowy. Niestety - życie płata różne figle i po drodze skończyło mu się paliwo. Efekt? Utknął w połowie drogi. - O wszystkim dowiedzieli się policjanci ze Swarzędza, którzy natychmiast pojawili się na miejscu i zatrzymali nietrzeźwego mężczyznę, który odpoczywał w domu szwagra - mówi Garstka.
Koparka trafiła już do właściciela, a złodziej będzie się musiał tłumaczyć przed sądem.