Wielkopolskie: Śmierć pięknej Julii wstrząsnęła wszystkimi. Jej brat wciąż ją woła
Ten dramat łamie serce! Matylda Rychlewicz (47 l.) z Poznania musiała pochować swoją 25-letnią córkę, bo wjechał w nią nieodpowiedzialny kierowca. Tragedia wydarzyła się 1 lipca 2021 roku. Kobieta wyszła z domu wcześnie rano, bo miała otworzyć market. Utrzymywała swoją mamę, chora na stwardnienie rozsiane i guza mózgu i brata z autyzmem. Do pracy dziewczyna nie dotarła. Przechodziła przez jezdnię na pasach, była już trzy kroki przed chodnikiem, gdy wjechał w nią rozpędzony kierowca hondy.
Czytaj więcej: 25-letnia Julia zginęła w drodze do pracy! Jej braciszek wciąż woła ją przez sen
Tadeusz I. usłyszał zarzut spowodowania wypadku drogowego ze skutkiem śmiertelnym. Jak powiedział Łukasz Wawrzyniak z Prokuratury Okręgowej w Poznaniu mężczyzna umyślnie naruszył zasady w ruchu drogowym. Jechał za szybko i nie zachował podstawowej ostrożności.
W dniu wypadku runął świat nie tylko mamy Julii, ale też jej brata. 8-letni Gabryś, który zmaga się też z cukrzycą. Nie ma dnia, żeby chłopiec nie płakał i nie mówił o siostrze. Julia była dla niego jak druga mama, opiekowała się nim, dawała mu miłość, wsparcie i akceptację. Jak powiedziała Matylda Rychlewicz w sądzie 8-letni Gabryś ma teraz myśli samobójcze. - Na ulicy muszę go trzymać, bo on chce wskoczyć pod samochód i być blisko Julii - opowiada wstrząśnięta. Po śmierci Julii - rodzina zmaga się z problemami finansowymi - pani Matyldzie można pomóc TUTAJ. Założona jest zbiórka na pomoc dla niej i jej synka Gabrysia.
Zabił Julię, a teraz zasłania się niepamięcią! Szokujące tłumaczenie Tadeusza I.
Tadeusz I. przyznał na sądowej sali, że mimo iż wiedział o zbiórce nigdy na nią nic nie wpłacił. Wypadku natomiast w ogóle nie pamięta. Tego feralnego dnia jechał do pracy na 6. - Nie widziałem tej pieszej, mam czarną dziurę, nie wiem też, co było po wypadku - mówił prokuratorowi także w trakcie śledztwa.
Zobacz: Piękna Julia utrzymywała dom i chorą matkę. 25-latka nie żyje. "Nawet święta nie mają sensu"
Dodał jednak, że jest mu przykro, że doszło do wypadku i że ma z tego powodu wyrzuty sumienia. Wyrok w tej sprawie zapadnie 19 maja. Mężczyźnie grozi 8 lat więzienia.