10-letni wielbłąd Attika był towarzyszem podróży Francuzki, która miała cel: na stare lata dać wielbłądowi obronie wolności na mogolskim stepie. Kobieta wykupiła go z francuskiego cyrku i ruszyła w drogę. Kobieta stała między innymi przez województwo lubuskie, potem przez wielkopolskie. Wszędzie gdzie była, wzbudzała i podziw, i sensację. W internecie apelowała między innymi o nocleg. W czerwcu Edmee napisała też, że w Polsce zatrzymała się na całą zimę u polskiej rodziny. - Udało mi się trochę popracować i kupić konia, żeby dotrzymał towarzystwa Attika - napisała i dodała, że od kilku dni są w trasie. - Teraz zatrzymaliśmy się na chwilę, ponieważ Attika mój wielbłąd potrzebuje opieki nad ustami - dodała. Następny post informował już o śmierci zwierzęcia.
CZYTAJ: Nietypowa podróż Francuzki przez Polskę. Idzie do Mongolii z... wielbłądem!
O zwierzę od początku martwili się animalsi. – Jak chcemy ratować zwierzęta, to musimy to robić z głową – mówiła Super Expressowi Anna Plaszczyk z fundacji Viva!. Jej zdaniem wielbłąd nie powinien iść po asfalcie, ani po podmokłych terenach. – To specyficzne zwierzę ze specyficznymi potrzebami. Edmee ma dobre intencje, ale brak planu – martwiła się Plaszczyk.
Polecany artykuł: