Tę tragedię mieszkańcy Poznania do dziś wspominają ze łzami w oczach. Tym bardziej, że katastrofy na Wildzie można było uniknąć. Był 8 września 1993 roku około godz. 14.30. Tramwaj konstal 105N linii 10 kursujący pomiędzy Serbską a Dębcem, wyruszył z przystanku "Kosińskiego" w kierunku skrzyżowania ul. Pamiątkowej i 28 czerwca 1956. Były godziny szczytu, a więc tramwaj wypełniony był pasażerami wracającymi z pracy czy szkoły.
Katastrofa tramwajowa 1993 - czy można było uniknąć wypadku?
Z relacji pasażerów wynika, że motorniczy jechał bardzo szybko, zdecydowanie za szybko. Takie też ustalenia poczynili później biegli. Tramwaj, zbliżający się do skrzyżowania z dużą prędkością, wypadł z szyn, przewrócił się na bok i siłą rozpędu sunął dalej ulicą.
Jak się później okazało, motorniczy powinien był maksymalnie zwolnić i upewnić się, że zwrotnica jest właściwie ułożona. Nie zrobił tego. Zwrotnica była przestawiona w kierunku zajezdni przy ul. Pamiątkowej. Duża prędkość spowodowała, że tramwaj nie utrzymał się w szynach. Gdyby jechał wolniej doszłoby pewnie do zwykłego wykolejenia, a być może motorniczy zorientowałby się, że należy przestawić zwrotnicę.
Tragedia na Wildzie - tramwaj uderzył w budynek
Pierwszy wagon przewrócił się na bok i po kilkunastu metrach zatrzymał na narożnym budynku. To był dopiero początek dramatu pasażerów. Drugi wagon siłą rozpędu uderzył w pierwszy i przełamał go na pół i docisnął do budynku. Jak ustalili biegi, to uderzenie okazało się śmiertelne dla kilku podróżnych.
>>>Całował 11-latka w usta i obmacywał. "Byłem sparaliżowany". Pedofil w sutannie uniknie kary!
Widok był makabryczny. Jak relacjonowali ratownicy pracujący na miejscu katastrofy, wszędzie było pełno krwi i pourywanych kończyn. Ludzie leżeli na ulicy, ale wielu z nich było uwięzionych we wraku. Wagony były tak powyginane, że wydobywanie rannych trwało bardzo długo.
Dramatyczna akcja ratunkowa
Brygadier Marek Kordus, który dowodził akcją ratunkową, na łamach "Głosu Wielkopolskiego" przyznał, że największą trudnością dla ratowników było to, że wagon był przyciśnięty do budynku, ale ze względu na uwięzionych pod nim pasażerów nie można było użyć ciężkiego sprzętu. Dodatkową przeszkodę stanowiło to, że wrak oparł się o energetyczną szafę rozdzielczą i w każdej chwili mogło dojść do porażenia prądem. Ratownicy musieli korzystać z rozpieraków i nożyc do metalu. Uwięzionych zostało 12 osób, ale rannych było o wiele więcej. Bilans tej tragedii to prawie 70 rannych i 5 zabitych. Trzy osoby zginęły na miejscu, dwie po przewiezieniu do szpitala.
Śledztwo wykazało, że tramwaj poruszał się ze znacznie większą prędkością niż powinien. Siła odśrodkowa sprawiła, że pojazd po wypadnięciu z szyn rozpędzony uderzył w budynek. Winnym tragedii na Wildzie uznano motorniczego. Został on skazany na karę trzech lat pozbawienia wolności. Dziś po skutkach tej tragedii nie ma śladu. Budynek, w który uderzył tramwaj został odnowiony, a ślady, jakie pozostawił pojazd, zniknęły. W pamięci mieszkańców ta katastrofa jest wciąż żywa.
Czytaj także: Wypadek podczas driftu! Samochód połamał mu miednicę i rękę. 19-latek jechał na dachu!