26 lat rodzina Zyty żyła w niepewności i w cieniu wciąż powracającego pytania: co się stało tatmego feralnego dnia, w świąteczny poniedziałek. 20-letnia Zyta, która dopiero co zaczynała dorosłe życie, postanowiła wyjść do lasu na spacer i skorzystać z wiosennego dnia. - Było po śniadaniu, ja poszedłem do szklarni - wspomina tamte czas jej tata Waldemar. Niestety z tego spaceru 20-latka już nie wróciła. Zaniepokojona rodzina zaczęła jej szukać. Na zwłoki Zyty natknęli się w zagajniku niedaleko jej domu. Chociaż do gwałtu nie doszło, miała sweter założony na lewą stronę, właśnie wyjaśniło się dlaczego… Sekcja wykazała, że została uderzona kamieniem, a potem udusiła się liśćmi, bo sprawca ciągnął ją po ziemi. Wiadomo też, że nie był to też napad na tle rabunkowym, bo Zyta nie została okradziona. Zajmujący się sprawą śledczy nie znaleźli mordercy, więc śledztwo szybko zostało umorzone. - Zebrano jednak szczegółowo i drobiazgowo materiał dowodowy, który pozwolił powrócić do sprawy - mówi Łukasz Wawrzyniak.
CZYTAJ: Zbrodnia sprzed lat coraz bliżej wyjaśnienia! Zabójca 24-latki spod Wrześni wpadł w ręce policji?
Przełom nastąpił niedawno, bo sprawą zajęla się elitarna grupa policjantów z tzw. Archiwum X wielkopolskiej policji. - Przyszli do mnie i o wszystko wypytali. Na nowo odżyła we mnie nadzieja, że dowiemy się, dlaczego Zytka zginęła - mówi pan Waldemar. W mediach opublikowano prośbę o informację, a w poniedziałek (14 listopada) policja zapukała do drzwi Waldemara B. Do tej pory nie był karany. Pochodzi z małej wioski, od ponad ćwierć wieku mieszka niedaleko Mikuszewa, w którym doszło do zbrodni. Jak ujawnili śledczy, mężczyzna przyznał się, że najpierw usiłował zgwałcić młodą kobietę, a potem ją zabił. - Przyznał się do stawianych zarzutów i przedstwił własną wersję wydrzeń - mówi Wawrzyniak. Jutro zostanie skierowany do sądu wniosek o tymczasowy areszt dla mężczyzny.