Tragiczny pożar kamienicy w Poznaniu. Zginęli dwaj strażacy
Ta noc nie była spokojna. Po północy połową miasta dosłownie zatrzęsło. Rutynowa akcja w kamienicy przy ul. Kraszewskiego 12 zamieniła się w piekło na ziemi, bo pożar piwnicy wywołał niewyobrażalną wręcz eksplozję. Tak silną, że odłamki szkła przebijały mundury i raniły ciała strażaków, a ich hełmy o mało nie spadały. Dwóch ogniomistrzów straciło w pożarze życie. To oni jako jedni z pierwszych weszli do piwnicy, by zlokalizować źródło dymu.
Zobacz: Pożar kamienicy w Poznaniu. Jest nagranie z momentu wybuchu! Potężna siła
34-letni Patryk Michalski był świetnym lekkoatletą, który rzucał oszczepem i osiągał spektakularne wyniki i przez długi czas myślał, że to właśnie sport będzie jego sposobem na życie. Jednak po szkole średniej postanowił zostać strażakiem. Przeniósł się z województwa kujawsko-pomorskiego do Poznania i tutaj układał sobie życie. Łukasz Włodarczyk z kolei od dzieciństwa wiedział, że pójdzie w ślady ojca strażaka i też będzie pomagał innym. Studiował też ratownictwo medyczne. Właśnie w rodzinnej Tuchorzy pod Wolsztynem w Wielkopolsce kończył budowę domu, do którego chciał się wprowadzić niebawem z ukochaną żoną i dwójką małych dzieci: siedmioletnim synkiem i czteroletnią córeczką. - Był spokojnym, pomocnym i życzliwym kolegą - mówi o druhu Włodarczyku Janusz Kaczmarek, prezes OSP Tuchorza.
Zobacz: Pożar kamienicy w Poznaniu. Zmarły strażak Łukasz zawsze chciał pomagać. Ojciec był dla niego wzorem
Sprawą pożaru, wybuchu i śmierci strażaków zajmują się już śledczy. Między innymi przesłuchują oni świadków wybuchu.- Zauważyłam dym buchający z piwnicy jak para z lokomotywy - mówiła Super Expressowi Alicja Świder z drugiego piętra kamienicy, która na parterze prowadziła też swój gabinet kosmetyczny.
- To był świst jakby rakieta startowała - opisuje samą eksplozję Bartosz Kaczmarek, z kamienicy naprzeciwko. Jedna z hipotez, o której nieoficjalnie mówią też sami strażacy, jest taka, że mogło dojść do ognistego podmuchu. Do zapłonu doszło, gdy strażacy otwierali kolejne drzwi.
- To zjawisko występuje w określonych okolicznościach (pełne zadymienie pomieszczeń, zużycie przez pożar tlenu i zgromadzenie dużej ilości gazów palnych, zmniejszenie się ogniska do niewielkiego źródła spalania itp), wówczas nagły dopływ powietrza, do mieszaniny niedotlenionych gazów palnych, wytworzonych podczas spalania i rozkładu termicznego spowoduje ich gwałtownych wybuch. Wystarczy otworzyć drzwi - mówi Super Expressowi Krzysztof Łangowski, biegły sądowy z zakresu pożarnictwa i wybuchów.
Specjalista podkreśla, że jest to zjawisko bardzo niebezpieczne. Dochodzi do niego, gdy pożar jest niedotleniony, a w pomieszczeniu nagromadziło się dużo dymu (z dużą zawartością gazów palnych).
- Są pewne symptomy, że może dojść do takiego zjawiska, do których należą: drżące, okopcone oraz gorące szyby w oknach, buchający, pulsujący i gwałtowny czarny dym wydobywający się szczelinami z pomieszczeń (np. w górnej części drzwi) - wyjaśnia Łangowski.
- W rzeczywistości bardzo trudno rozpoznać, kiedy może nam grozić taki wybuch. Mają na to wpływ takie czynniki, jak: pora dnia, układ przestrzenny, dostęp do pomieszczeń, gdzie znajduje się źródło ognia, a zwłaszcza presja czasu i środowiska, w tym konieczność ratowania i ewakuacji ludzi – co jest priorytetem każdej akcji ratowniczo-gaśniczej. Podczas pożarów występuje też wiele podobnych zjawisk związanych z eksplozją gazów palnych i gwałtownym rozwojem pożaru – dodaje specjalista.
- Podczas ich wystąpienia znajdującym się w środku pomieszczeń strażakom zagrażają: nagły wzrost wysokiej temperatury, wytworzone nadciśnienie – fala uderzeniowa, gwałtowne zubożenie tlenu w pomieszczeniu; rażenie odłamkami (szkło, rozerwane i połamane wyposażenie, wszelkie ruchomości itp.) oraz zniszczenie i zawalenie się częściowe lub całkowita konstrukcji budynku – kończy Łangowski.
W Poznaniu eksplozja pochłonęła dwa życia. Pogrzeb druha Włodarczyka odbędzie się w jego rodzinnej Tuchorzy w czwartek, 29 sierpnia. Druh Patryk Michalski spocznie na cmentarzu dzień później.