Przez kilkanaście dni internauci z wypiekami na twarzy obserwowali, jak bociania mama w lesie NADLEŚNICTWA SIERAKÓW z troską opiekuje się swoimi czterema pisklakami. Bocian czarny żywi się głównie małymi rybkami i kijankami i to właśnie to trafiało do dziobów maluchów. Samica w dzień karmiła i pilnowała, a w nocy ogrzewała swoje pisklaki. Sielanka nie trwała jednak długo, bo tego feralnego poranka było zupełnie inaczej niż zawsze. - Samica podniosła się i trójka młodych zbiła się w gromadkę. Niestety czwarty pisklak był martwy. Samica pochwyciła go dziobem, potrząsnęła jakby sprawdzała czy żyje - opisuje sytuację prof. Mizera.
Bociania mama nie czekała długo, ale po prostu przeszła do... konsumpcji. Pisklę nie chciało przejść przez gardło, ale w końcu się udało. - Powtórzyła taką próbę trzykrotnie i ostatecznie połknęła martwego malucha. Większe martwe pisklęta są usuwane poza obręb gniazda - mówi Mizera.Dlaczego tak się stało? - Przyroda jest bardzo ekonomiczna, martwy pisklak to po prostu źródło białka. Niestety bociany czarne borykają się z ogromną suszą - mówi naukowiec, ale zaraz dodaje, że na przyrodę nie można patrzeć jak na bajkę Disneya. Losy całej rodziny możemy śledzić on-line.