Tragiczny pożar kamienicy w Poznaniu
Dwóch strażaków nie żyje, a kamienica jest zawalona. To bilans weekendowego pożaru w Poznaniu (w nocy z 24 na 25 sierpnia) i eksplozji, która długo jeszcze będzie na ustach poznaniaków. Patryk Michalski (34 l.) i Łukasz Włodarczyk (33 l.) - strażacy z Poznania - jako pierwsi wchodzili do kamienicy, by poszukać źródła ognia, ale gdy znaleźli się w budynku, doszło do eksplozji. W jednej chwili kamienica zawaliła się jak domek z kart. Strażacy próbowali ratować kolegów, ale wydobycie ofiar z gruzów było możliwe dopiero po ugaszeniu pożaru.
Zobacz: Pożar kamienicy w Poznaniu. Ofiar mogło być więcej! Ta decyzja strażaka uratowała wiele żyć
Prokuratura bada teraz przyczyny i pożaru, i wybuchu. Jedna z nieoficjalnych hipotez jest taka, że nastąpił ognisty podmuch, gdy pomieszczenie, w którym był ogień zostało odpowietrzone przez otwarcie drzwi.
Sprawą pożaru, wybuchu i śmierci strażaków zajmują się już śledczy. Między innymi przesłuchują oni świadków wybuchu. Mieszkańców kamienicy przed pożarem ostrzegł pan Krzysztof, jeden ze współwłaścicieli kamienicy, który miał w domu czuję dymu. Urządzenie zaalarmowało go, a on szybko zarządził ewakuację całego domu. Mężczyzna jako do pierwszej zadzwonił do pani Alicji, z drugiego piętra.
- Poprosił mnie, żebym poszła sprawdzić, czy to nie u mnie w salonie coś się pali. Zauważyłam dym buchający z piwnicy jak para z lokomotywy - mówiła Super Expressowi Alicja Świder z drugiego piętra kamienicy, która na parterze prowadziła też swój gabinet kosmetyczny. - To był świst jakby rakieta startowała - opisuje samą eksplozję Bartosz Kaczmarek, z kamienicy naprzeciwko.
Ewakuowano wszystkich mieszkańców sąsiednich kamienic
Gdy płonęła kamienica, ewakuować się też musieli mieszkańcy sąsiednich kamienic. - Mieszkałam przez ścianę ze spaloną kamienicą. Gdy się zorientowałam, że coś się dzieje i że przyjechała straż od razu tak jak stałam wybiegłam z domu - mówi Olha Borysenka. Kobieta dwa lata temu uciekała przed wojną i nie sądziła, że w spokojnej Polsce przeżyje takie piekło. Wybuch w kamienicy był podobny jak ten przy bombardowaniu ukraińskich miast. Kobieta trafiła do hotelu, które udostępniło miasto. - Teraz cieszę się, że żyję i że nic mi się nie stało. Bardzo przykro mi z powodu moich sąsiadów - mówi Olha Borysenko.
Tymczasem służby przygotowują się do rozbiórki zniszczonej kamienicy. Nie będzie to zwykłe wyburzanie, ale metodyczne i sukcesywnie rozbieranie budynku. Wszystko po to, by śledczy i biegły z zakresu pożarnictwa odnaleźli przyczynę pożaru i wybuchu.