Asp. Mikołaj Wegnerowicz z Wydziału Kadr i Szkolenia KWP w Poznaniu spędzał urlop w Drawieńskim Parku Narodowym. Dzięki temu miał okazję pomóc trzem osobom, które o mały włos nie utopiłyby się w rzece.
Policjant wybrał się na ryby w sobotni wieczór i w pewnym momencie usłyszał hałas dochodzący zza zakrętu rzeki. Co tam się wydarzyło?
- Zauważył na środku rzeki mężczyznę, który kurczowo trzymał się powalonego drzewa. Policjant wszedł do rzeki, dotarł do poszkodowanego, ostrożnie zaczął go wyciągać na brzeg. Woda w tym miejscu miała blisko 2,5 metra głębokości, do tego dochodził silny nurt. W między czasie na brzegu pojawiło się 2 znajomych mężczyzny, którzy mimo ostrzeżeń, również weszli do rzeki. Silny nurt momentalnie ich przewrócił i porwał - relacjonuje Maciej Święcichowski z Wielkopolskiej Policji.
Tym samym mundurowy najpierw doholował pierwszą osobę na brzeg, a następnie ruszył po dwie pozostałe, które również wyciągnął z wody.
- Po upewnieniu się, że życiu i zdrowiu nic mu nie zagraża, przestrzegł całą trójkę przed ponownym wchodzeniem do rzeki. W ramach podziękowania mężczyźni zaczęli się awanturować… Po czym odeszli w stronę pola namiotowego - dodaje Święcichowski.
Dlaczego mężczyźni się awanturowali? Okazuje się, że to nie był szok, ale wpływ alkoholu. Zarówno kajakarz jak i jego koledzy byli pijani.
- Z wodą nie ma żartów, tym bardziej z rzeką, w której nawet doświadczeni i trzeźwi pływacy mogą mieć problemy. Tym razem w pobliżu był policjant, który dodatkowo jest ratownikiem wodnym i medycznym. Jednak nie zawsze możemy mieć tyle szczęścia lekceważąc podstawowe zasady bezpieczeństwa nad wodą - przestrzega Święcichowski.