- Przyznaję się do zabójstwa - mówiła matka Marcela, łamiącym się głosem. Ale 22-letnia Anita W. zdaniem prokuratury nie tylko zabiła swojego jedynego synka. Wcześniej, razem z partnerem, urządziła mu piekło na ziemi, o którym informowaliśmy ponad rok temu. Chłopiec przeszkadzał Anicie W. i Martinowi K. (23 l.), bo… płakał, marudził, był głośny i późno zasypiał. - Bałem się, że przez to właścicielka mieszkania, w którym mieszkaliśmy, wyrzuć nas z niego - usprawiedliwiał swoje zachowanie Martin K. w trakcie procesu.
Mały Marcel praktycznie od urodzenia był ofiarą przemocy. Gdy miał kilka miesięcy, trafił do szpitala ze skomplikowanym złamaniem nóżki. Prokuratura twierdzi, że odpowiada za to Martin K. Szpital zawiadomił nawet organy ścigania, bo po dziecku było widać, że ktoś nad nim zęba, ale wtedy śledczy zlekceważyli tę sprawę. Gdy malec zmarł, poleciały nawet głowy w Prokuraturze Rejonowej i policji. Gdyby wtedy dorośli stanęli na wysokości zadania, być może Marcelek żyłby do dziś…
Zobacz: Chodzież: Matka UDUSIŁA 2-letniego synka. Ukarano trzech policjantów!
Tymczasem przez kolejne kilkanaście miesięcy cierpiał katusze, bo najbliższe mu osoby okazały się bez serca. Akt oskarżenia, odczytany, podczas pierwszej rozprawy przeraża okrucieństwem. Anita W. i Martin W. Dosłownie wrzucali do turystycznego łóżeczka płaczącego Marcela, razem z agresywnym królikiem, którego bało się dziecko. Zwierzę gryzło malca, a chłopiec przed nim uciekał, wijąc się po całym kojcu. Gdy chłopiec płakał zbyt długo - był podduszany kołdrą, kocami i poduszkami. Martin K. podpowiadał swojej partnerce, że może tak usypiać dziecko. Prokuratura nie ma wątpliwości: już wcześniej Anita W.podduszała swojego syna, a Martin W. Odcinał mu dopływ tlenu.
Czytaj: Matka UDUSIŁA 2-letniego syna! Dziecko musiało jeść karmę dla szczurów!
Aż w końcu wydarzyła się tragedia. Martin K. poszedł do fabryki do pracy, a Anita W. została z dzieckiem sama. Była na rozmowie o pracę w restauracji, nie poszło jej, więc była zdenerwowana. A Marcelek? A Marcelek jak to dziecko domagał się uwagi. Wspinał na łóżko, ściągał rzeczy z parapetu… Anicie W. to przeszkadzało. Wieczorem malec nie chciał zasnąć. - Anita w ogóle miała problem, żeby go usypiać - mówi Martin K. Kobieta twierdzi, że wypiła kilka piw, a potem przydusiła buzię Marcela kołdrą do poduszki. Twierdzi, że gdy odchodziła, myślała, że synek żyje. Było inaczej. Nieszczęście odkrył ojczym Marcela, gdy wrócił z pracy. Na pomoc dla dziecka było już za późno. Anicie W. za dzieciobójstwo grozi dożywocie. - Nie wiem, jak to się stało… Nigdy nie chciałam zrobić małemu krzywdy - mówiła w sądzie.