Grożą mu nawet 2 lata pozbawienia wolności za to, że wprowadził w błąd funkcjonariuszy. Do rzekomego przestępstwa miało dojść we wrześniu ubiegłego roku. 40-letni mieszkaniec powiatu kaliskiego zadzwonił na numer alarmowy 112 i poinformował, że został porwany.
- Z jego relacji wynikało, że napastnicy zajechali mu drogę, gdy jechał i zmusili do zatrzymania auta, potem zaatakowali go i ukradli kilka tysięcy złotych. Następnie związanego wrzucili do auta i wywieźli w nieznanym kierunku. Z informacji przekazanych przez mężczyznę wynikało, że udało mu się dosięgnąć leżącego na podłodze w pojeździe telefonu i zadzwonić na numer alarmowy - Anna Jaworska-Wojnicz z kaliskiej policji.
Na nogi została postawiona cała Wielkopolska policja, a w tym czasie poszukiwany znajdował się na terenie kompleksu leśnego w powiecie konińskim. - Bardzo szybko okazało się, że cała historia nigdy nie miała miejsca. Liczne nieścisłości i brak jakichkolwiek dowodów na to, o czym mówił „porwany” jednoznacznie wskazywały na to, że mężczyzna wymyślił całe zajście - dodaje Jaworska-Wojnicz.
Mężczyzna tłumaczył, że miał problemy finansowe i liczył na odszkodowanie. Po zebraniu pełnego materiału dowodowego postawiono zarzut dotyczący zawiadomienia o przestępstwie, organu powołanego do ścigania wiedząc, że przestępstwa nie popełniono. Teraz odpowie przed sądem. Grożą mu 2 lata więzienia, ale także pokrycie kosztów akcji policyjnej, które oszacowano na ponad 11 tys. złotych!