67-latek z Grzegorzewa pod Kołem (woj. wielkopolskie) jest niepełnosprawny, nie mówi i ma problem z komunikacją. Mimo to, pod nieobecność rodziny wyszedł z domu. Nie miał żadnego celu, szedł przed siebie. - Najpierw najbliżsi sami szukali krewnego, ale gdy poszukiwania nie przynosiły efektów, postanowili powiadomić Policję - mówi Weronika Czyżewska z policji w Kole. Dyżurny nie czekał z reakcją, natychmiast wysłał policjantów, którzy pomagali w poszukiwaniach. - W Komendzie Powiatowej Policji w Kole ogłoszony został alarm. Niebawem mężczyzny szukało już niemal stu policjantów oraz strażacy. Wszyscy zaangażowani sprawdzali miejsca, w których hipotetycznie mógł przebywać zaginiony - opowiada policjantka.
Do akcji wkroczył też st. sierż. Konrad Perkowicz z Goranem. - Podczas sprawdzania terenu przyległego do miejsca zamieszkania 67-latka, owczarek podjął trop i doprowadził policjantów do oddalonej o kilkaset metrów posesji - mówi Czyżewska.
Okazało się, że zaginiony mężczyzna wszedł tam do stodoły. - Po drabinie dostał się na szczyt stogu słomy. Niestety wpadł w wąską szczelinę pomiędzy balotami, skąd nie miał możliwości wydostania się. Dramatyzmu tej sytuacji dodawał fakt, że 67-latek ma problemy z właściwą komunikacją, przez co nie potrafił wezwać pomocy - opowiada policjantka.
Na szczęście dzięki Goranowi wszystko dobrze i szybko się skończyło. Za tę akcję psina zasłużyła na porządną kość!
Polecany artykuł: