Zuzia była jednym wielkim siniakiem

Violetta katowała swoją malutką córeczkę! Opieka społeczna weszła do domu i doznała szoku

2024-07-10 17:53

Wracamy do sprawy pobitej Zuzi z Gniezna. Dziewczynka została zabrana od okrutnej matki, która zgotowała jej na ziemi piekło. Przyczyniły się do tego pracownice opieki społecznej, które odwiedziły rodzinę.

W kwietniu 2024 roku Sąd Rejonowy wydał decyzję o ustanowieniu asystenta rodziny dla Violetty K. (33 l.) i jej męża Sławomira (40 l.) oraz ich dzieci. Zgodnie z prawem, asystent rodziny pracuje z rodziną przeżywającą różnorakie trudności, głównie w wypełnianiu funkcji opiekuńczo-wychowawczych. Asystent rodziny to też pomocnik w codziennym życiu. Wspiera, motywuje, ale też na przykład uczy, jak prowadzić gospodarstwo domowe. Asystentka rodziny z Gniezna przez miesiąc dobijała się do Violetty K., prosząc o termin spotkania.

- Asystent rodziny musi być umówiony - mówi Super Expressowi Agnieszka Krysztofiak, dyrektorka Miejskiego Ośrodka Pomocy Rodzinie. Gdy to się udało, okazało się, że Violetta K. za drzwiami wynajmowanego w centrum Gniezna mieszkania urządziła swojej najmłodszej córce piekło na ziemi. Asystentka rodziny od razu poinformowała o wszystkim innych pracowników socjalnych, ale także pogotowie i policję. Skatowana dziewczynka trafiła do szpitala, a Violetta K (33 l.) za kratki.

Matka usłyszała zarzuty psychicznego i fizycznego znęcania się nad dzieckiem oraz narażenia na utratę życia i zdrowia. - Ojciec dziecka usłyszał zarzut narażenie dziewczynki na bezpośrednie niebezpieczeństwo poprzez zaniechanie udzielenia jej pomocy - mówi Super Expressowi Rezulak - Kustosz. Okazało się też, że matka, 33-letnia kobieta, opiekując się czwórką swoich dzieci, nie była trzeźwa. Miała 0,4 promila alkoholu w organizmie.

Rodzice półtorarocznej dziewczynki nie przyznali się. - Wyjaśnili, że prawidłowo sprawowali opiekę nad dzieckiem i nie wiedzą, skąd ma obrażenia - mówi prokuratorka.

Sąsiedzi Violetty i Sławomira, przyznają, że kobieta nie kryła się z tym, że lubi zaglądać do kieliszka. Pożyczała pampersy, mleko, a nawet jedzenie dla kota. Na alkohol pieniądze jednak zawsze znalazła. - Informowałam o tym opiekę społeczną - mówi nam jedna z sąsiadek rodziny.

MOPS potwierdza. - Mieliśmy anonimowe informacje, ale ja w takich przypadkach zawsze apeluję, żeby alarmować policję - mówi Krysztofiak z gnieźnieńskiego MOPS, dodając, że wcześniej rodzina nie miała założonej tzw. Niebieskiej Karty.

Dobra wiadomości są takie, że dziewczynka pod okiem lekarzy z poznańskiego szpitala dochodzi do sobie. Powiatowe Centrum Pomocy Rodzinie szuka już dla niej i jej rodzeństwa rodziny zastępczej.

Zabił sąsiadów, bo chciał się wyspać. Sąd nie miał litości dla mordercy
Listen on Spreaker.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki