Ta historia mrozi krew w żyłach. - Ksiądz zniszczył moje dzieciństwo - mówi Szymon Bączkowski wprost. Chłopak był ministrantem, a ksiądz, który pojawił się w jego parafii - zaczął go podszczypywać. Z każdym dniem duchowny był coraz bardziej zuchwały. Wkradł się w łaski rodziców chłopaka, którym się nie przelewało. Jak wspomina Szymon Bączkowski ksiądz najpierw masturbował się na jego oczach, potem kazał mu się dotykać, a na końcu poił alkoholem i gwałcił. Wszystko trwało wiele lat, a Szymon nie potrafił się samodzielnie wyzwolić spod jarzma gwałciciela. Dopiero, gdy po alkoholu, uciekając od księdza spowodował wypadek samochodem, stwierdził, że tym razem już koniec. Sprawę zgłosił w poznańskiej kurii. Efekt? Krzysztof G. został wydalony z kapłaństwa.
CZYTAJ: Ksiądz mnie GWAŁCIŁ, a biskup go... zatrudnił. SKANDAL w poznańskim duchowieństwie
To jednak nie koniec. Szymon Bączkiewicz o wszystkim postanowił opowiedzieć też śledczym. - Dla mnie najważniejsze jest, żeby pedofil w końcu trafił za kratki - mówi. Gdy prokuratura wszczęła śledztwo, hierarchowie nie zamierzali pomagać organom ścigania.
Abp Stanisław Gądecki (71 l.) od początku odmawiał współpracy z prokuratorami. Nie chciał np. przekazać śledczym dokumentów z zakończonego postępowania kanonicznego, na postawie których usunięto Krzysztofa G. z kapłaństwa. Powody? Były różne. Niepamięć, sekret papieski, konkordat…
To jednak nie powstrzymało śledczych. Prokuratura Rejonowa w Chodzieży przedstawiła mężczyźnie zarzuty m.in. dokonania co najmniej kilkudziesięciu gwałtów i innych czynności seksualnych na ministrancie. W końcu to śledztwo się zakończyło, a akt oskarżenia właśnie się pisze - mówi Wawrzyniak z Prokuratury Okręgowej.
Wkrótce ruszy więc proces w tej sprawie. - Krzysztof G. powinien trafić za kratki. Tego bym chciał. I chciałbym, żeby w więzieniu spotkało go to samo, co mnie w dzieciństwie - mówi szczerze pan Szymon i dodaje, że bardzo ważne jest także dla niego, żeby Krzysztof G. go przeprosił. - Będę tego żądał w sądzie - mówi.
Pan Szymon po traumie, jakiej doznał w dzieciństwie próbuje sobie ułożyć normalne życie. Ma rodzinę, otworzył firmę, zakłada ogrody i próbuje cieszyć się życiem. Żeby wyjść na prostą, musiał wziąć udział w terapii uzależnień, bo Krzysztof G. poił go tak skutecznie wódką, że nastolatek wpadł w alkoholizm. - Z jednej strony cieszę się, że trafiło to nieszczęście na mnie. Ja jestem silny i sobie poradziłem. Gdyby skrzywdził kogoś słabszego, może doszłoby do gorszej tragedii - mówi mężczyzna. - Muszę z tym żyć dalej, ale chcę przestrzec innych, żeby nie wierzyli tak duchownym, jak moi rodzice - dodaje na koniec.
Polecany artykuł: