Grzegorz L. nie należał do grzecznych obywateli. Rozboje, kradzieże, pobyty w więzieniu - to była jego codzienność. Ale żeby miał na swoim koncie zabójstwo? Tego nikt się nie spodziewał. Sprawa wyszła na jaw po tym, jak napadł na bar z kebabem w Tarnowie Podgórnym, a policjanci, którzy przeszukali mu mieszkanie natrafili na jego… zapiski. W zeszycie - odręcznie - mężczyzna miał opisać, jak w 2015 roku wepchnął swojego ojczyma do jeziora. Wojciech L. faktycznie zmarł w takich okolicznościach, więc śledczy uznali, że nie mogło być inaczej.
Ta historia to gotowy scenariusz do ekranizacji. Grzegorz L. został adoptowany jako 4-letni chłopiec przez małżeństwo z Tarnowa Podgórnego.
- W książce napisałem, że biologiczna matka porzuciła mnie na śmietniku, ale faktycznie było inaczej - opowiada mężczyzna na dowód, że jego literacka próba napisania kryminału to fikcja.
4 lata później przybranym rodzicom rozpadło się małżeństwo, a 8-letni chłopiec został tylko z mamą. - Tata zdradzał mamę, potem założył nową rodzinę, ale ja nie miałem do niego pretensji. Miłość mamy wszystko mi rekompensowała - opowiadał w sądzie o rozstaniu rodziców. Od tamtego czasu Grzegorz L. ze swoim adopcyjnym ojcem nawet nie utrzymywał kontaktu.
Grzegorz L. stanął przed sądem
Zdaniem śledczych w 2015 roku mężczyzna zepchnął go jednak z pomostu do jeziora i tym samym doprowadził do utonięcia. Miała być to jego zemsta po latach za doznane krzywdy, między innymi ciężkie pobicie i pobyt w szpitalu w śpiączce. 6 lat temu, gdy doszło do nieszczęścia, wszyscy myśleli, że utonięcie mężczyzny to wypadek. Gdy jednak po 5 latach odkryto zapiski Grzegorza L. śledczym historia zaczęła się układać zupełnie inaczej. Grzegorz L. na sądowej sali zaprzeczał!
Przeczytaj: Utopił ojca na przepustce z więzienia. To miało być MORDERSTWO DOSKONAŁE!
- Nie przyznaję się - mówił w czasie pierwszego dnia procesu w Sądzie Okręgowym w Poznaniu. - To moje pisanie to są fantazje autora - mówił. - Ojciec nie znęcał się nade mną i matką - mówił w Sądzie mężczyzna. - W tamtym czasie byłem w szpitalu tylko na usunięciu wyrostka robaczkowego, ojciec nigdy mnie nie pobił - przekonywał. Jeden ze świadków prokuratury twierdzi, że Grzegorz L. osobiście chwalił mu się, że zabił ojca, a to dodatkowy dowód na to, że jednak za utonięciem Wojciecha L. stoi jego syn. Jak było naprawdę? Czy Grzegorz L. zabił swojego ojczyma, a potem wszystko opisał to w pamiętniku? Będziemy wracać do tematu.
Zobacz zdjęcia: Zabił ojczyma i wszystko opisał w pamiętniku?