Takich podróży się nie zapomina. Przepiękna Tanzania, świetna organizacja, wymarzony szczyt Afryki, no i on - Aleksander Doba. Człowiek legenda. Wulkan energii. Marzyciel i podróżnik w jednym. - Gdy dowiedziałem się, że na tej wyprawie na Kilimandżaro ma wchodzić także Olek Doba, od razu się zdecydowałem. To była dla mnie dodatkowa motywacja - mówi szczerze Wawrzyniak. Do Afryki Wawrzyniak poleciał 16 lutego. Dopiero w piątej dobie pobytu przewidziana była akcja szczytowa. - To nie była grupa super zaawansowana - ocenia Wawrzyniak, który niejeden szczyt już zdobył. Mężczyzna zaraz dodaje, że w jego ocenie było wszystko zorganizowane na najwyższym poziomie. - Uczestników wyprawy było 35, a osób do pomocy, asekuracji i obsługi aż 105 - wylicza i dodaje, że każdemu uczestnikowi codziennie badana była saturacja. - Szli z nami lekarze, którzy kontrolowali nasz stan zdrowia - mówi nauczyciel.
Aleksander Doba zdaniem Wawrzyniaka nie miał objawów choroby wysokościowej. - Raz tylko, gdy spotkałem go na 5100 metrach, widziałem, że gorzej mu idzie, dlatego dałem mu swój żel energetyczny - mówi. Doby nie opuszczał optymizm.
CZYTAJ: Aleksander Doba spocznie pod Kilimandżaro? Ubezpieczyciel i ambasada w akcji
ZOBACZ ostatnie zdjęcie Aleksandra Doby! Na szczycie chciał sobie zrobić jeszcze jedno. Nie zdążył...
- Powiedział mi, że ile się da, to wejdzie - mówi Wawrzyniak. Potem spotkali się na krótko przed zdobyciem szczytu. - To było 1,5 godziny przed szczytem. Olek czuł się świetnie. Mówił: „Hakuna Matata, Afryka dzika”. Zrobiłem z nim sobie nawet zdjęcie - mówi Wawrzyniak. Jak się okazało później, było to ostatnie zdjęcie Olka Doby. Jego przewodnik, bardzo doświadczony w zdobywaniu Kilimandżaro, który na swoim koncie miał już 500 wejść, proponował Olkowi zejście wcześniej. - Ale Olek chciał iść na sam szczyt - mówi Wawrzyniak. Gdy uczestnicy wyprawy dowiedzieli się, że Doba zmarł na Kilimandżaro, myśleli, że może się przewrócił i uderzył głową w kamień. - Bo nic nie wskazywało, że może się to tak tragicznie zakończyć - mówi Wawrzyniak i zaraz dodaje, że poznanie wielkiego podróżnika to była czysta… rozkosz. - On był w czasie tej wycieczki wulkanem energii, wskakiwał do wodospadu, robił salta do wody - opisuje. Niestety, była to jego ostatnia wyprawa. - Powiedział jeszcze, że chciałby przepłynąć ocean łodzią wiosłową - dodaje Wawrzyniak. Tego marzenia Olek Doba już nie zrealizuje…