Atak nożownika w Poznaniu. Szaleniec zabił 5-latka
Ta niewyobrażalna tragedia w Poznaniu wciąż bulwersuje i przeraża. W biały dzień, 71-letni szaleniec zaatakował na ulicy grupę spacerujących przedszkolaków. Dzieci szły na pocztę wysłać widokówki z okazji dnia listonosza. Mężczyzna dźgnął jedno z dzieci w serce. 5-letniego Maurycego M. nie udało się uratować. - On jak atakował, to krzyczał Ave Putin - powiedziała "Super Expressowi" Jessica Plecha, która była świadkiem przerażającego ataku. Nóż z ręki wytrącił mu Grzegorz Konopczyński, brygadzista w Remondis Sanitech Poznań, który od tyłu zaszedł nożownika i kopnął go w łydkę i w żebra.
Dalszy ciąg materiału znajdziecie pod filmem
Zaczepiał ludzi, groził ekspedientce. Szaleniec z Poznania polował na ofiarę
Koszmar wydarzył się w Poznaniu na Łazarzu. Zbysław C., do tej pory spokojny emeryt, który z nikim ze swojej kamienicy nie utrzymywał kontaktów, był tego dnia dziwny. - Widziałem, że zaczepiał ludzi pod kamienicą - mówi jeden z jego sąsiadów, pan Marcin. Chwilę później przeszedł na drugą stronę ulicy do sklepu spożywczego. Pani Natalia, młoda ekspedientka, która pracuje tam od dawna, stała przed sklepem i paliła papierosa. - Podszedł do mnie i powiedział, że nie zabiją mnie papierosy tylko on przyjdzie i on mnie zabije - relacjonuje Super Expressowi pani Natalia. W ogóle się tym nie przejęła. - Powiedziałam do niego: to przyjdź i poszłam do sklepu - opowiada.
Zbysław C. Wycofał się, przeszedł przez pasy w stronę swojej kamienicy i tam przed wejściem do swojego domu, spotkał grupę przedszkolaków, wyciągnął nóż i zadał dziecku śmiertelny cios.Okoliczni mieszkańcy mówią, że tego dnia miał też straszyć innych… bombą. - Żałuję, że od razu nie zadzwoniłam ma policję, ale minęły dosłownie 3 minuty od tego jak mi groził do zabójstwa. Jak usłyszałam krzyki i płacz, od razu dzwoniłam do dzielnicowego - mówi pani Natalia.
Zbysław C.po zabójstwie dziecka zaczął uciekać ulicami miasta. Akurat przejeżdżał tamtędy śmieciarką Grzegorz Konopczyński. - Miałem otwarte okno i usłyszałem płacz dzieci i krzyn. Zapytałem, co się stało i usłyszałem, że mężczyzna dźgnął nożem dziecko i ucieka - mówi Konopczyński. Szybko wyskoczył z samochodu i ruszył za mordercą. - Dobiegłem do niego od tyłu, uderzyłem mężczyznę w łydkę i w żebra, a on przewrócił się i wypuścił w tym czasie nóż - mówi pan Grzegorz. Przy nożowniku była już kobieta, która jak się później okazało była policjantką po służbie. - Ta policjantka na nim wtedy przysiadła, jak on się przewrócił - mówi Konopczyński, który ze łzami w oczach dopowiada, że widział konające, zakrwawione dziecko i dramatyczną walkę i jego życie. - Nie czuję się bohaterem - kończy Grzegorz Konopczyński.
Zbysław C. po zatrzymaniu przebywa w poznańskim szpitalu. Do sprawy będziemy wracać w kolejnych materiałach. Rodzinie i bliskim Maurycego składamy wyrazy współczucia.