
Przebieg zdarzeń jest przerażający. 40-letni właściciel psa zlecił swojemu 58-letniemu sąsiadowi zabicie czworonoga, ponieważ "za dużo szczekał". Nagrodą, a raczej zachętą był alkohol, który razem wypili. Jeden z oprawców wszedł do kojca i obuchem siekiery oraz motyki zaczął katowanie zwierzęcia. Uderzał psa po głowie i całym ciele. Biedne zwierzę nie miało żadnych szans.
Zobacz: Siedmiu zwyrodnialców skatowało Damiana na śmierć! "Zabrali nam nasze dobre dziecko"
Po wszystkim sąsiedzi wspólnie wyczyścili kojec z krwi i sierści oraz zakopali ciało zwierzęcia w lesie. O bulwersującym zdarzeniu poinformował policję mężczyzna, który wybrał się ze swoim synem na wycieczkę rowerową i przejeżdżał obok posesji, gdzie działa się tragedia. Przejeżdżający rowerzysta krzyczał, aby mężczyzna przestał uderzać zwierzę, ale oprawca dalej katował skomlącego czworonoga.
Do sprawy policjanci zabezpieczyli trzy narzędzia: siekierę, łopatę i motykę.
- Z materiałów sprawy wynika, że pies był bestialsko, w sposób nie dający się opisać słowami, wielokrotnie uderzany obuchem siekiery i motyką. Natomiast, łopata była wykorzystana do zakopania psa. Mężczyźni razem też czyścili kojec, aby nie było śladów krwi oraz sierści i zakopali zakatowanego psa w pobliskim lesie - opisuje Ewa Kasińska, która dodaje, że oprawcy zostali zatrzymani w niedzielę, 30 marca.
Oboje trafili do policyjnego aresztu. Następnego dnia usłyszeli zarzuty dotyczące zabicia psa, nad którym znęcali się ze szczególnym okrucieństwem. Okazało się też, iż 58-latek był już wcześniej notowany i karany za znęcanie się nad rodziną. Mężczyźni zostali aresztowani.