Maria Andrejczyk w maju rzuciła w chorwackim Splicie 71,40 metra, co jest trzecim wynikiem w historii rzutu oszczepem kobiet. Polka ma bardzo kruche zdrowie i w ostatnich tygodniach więcej przebywała wśród lekarzy i fizjoterapeutów niż na rzutniach. Mimo to w czwartek (24 czerwca) wróciła do rywalizacji. Bez większych problemów zdobyła złoty medal 97. PZLA Mistrzostw Polski, które odbywają się w Poznaniu.
- Cieszę się, że ten konkurs jest za mną. Po tym, co zobaczyłam na USG ten oszczep nie miał prawa polecieć dalej. Trochę psychicznie nie wytrzymałam, bo byłam niesamowicie zestresowana - przyznała 25-latka, która wygrała konkurs z wynikiem 59,69.
Zawodniczka przyznała, że jest w ciężkim treningu, ale urazy nie ułatwiają jej przygotowań do najważniejszej imprezy czterolecia. Co takiego dokładnie dolega czwartej zawodniczce Igrzysk Olimpijskich w Rio de Janeiro?
- Teraz zdrowie wygląda już lepiej, ale mną są dwa zastrzyki z osocza w torebkę stawową. Moja torebka stawowa była porozrywana i mam naderwane parę mięsni. Było podejrzenie urwania przedniej części obrąbka. To nie była miła diagnoza. Jest słabo, ale walczę - mówiła ze łzami w oczach.
Przed Andrejczyk zawody w Oslo, Monako i Centniewie. Potem ruszy na podbój Tokio.
- Zrobię wszystko, aby w Tokio było jak najlepiej - zapewniła.
Finał olimpijski rzutu oszczepem kobiet zaplanowano na 6 sierpnia.