Zabił malutkiego Maurycego z zimną krwią! Szokujące szczegóły morderstwa w Poznaniu
Ta historia wstrząsnęła całą Polską. 71-letni mężczyzna rzucił się na bezbronnego chłopczyka, który ze swoją przedszkolną grupą i wychowawczyniami szedł na pobliską pocztę. Wszystko wydarzyło się przed południem, na ruchliwej ulicy. Maurycy nie przeżył ciosu nożem w okolicę serca. Zaraz po ciosie nożem, osunął się na ziemię i już nie odzyskał przytomności. Mimo natychmiastowej reanimacji i ogromnej walki o życie chłopca poznańskich chirurgów, nic nie dało się zrobić. Dziecko zmarło na stole operacyjnym.
Cały Poznań opłakuje Maurycego
Na miejscu zbrodni płoną znicze, poznaniacy z najdalszych części miasta przyjeżdżają zapalić znicze. Na miejscu tragedii zostawiają maskotki, rysunki swoich dzieci. Wszyscy mają łzy w oczach, nikt nie potrafi zrozumieć, dlaczego…
Tego dnia Zbysław C. od samego rana zachowywał się dziwnie i inaczej niż zawsze. Od rana wyszedł z domu i zaczepiał przechodniów. Jak ustaliła prokuratura był agresywny. - Zaczepiał ekspedientkę w jednym z osiedlowych sklepów, a potem innego mężczyznę w okolicy tego miejsca. Ten pan to zignorował - mówi Łukasz Wawrzyniak z Prokuratury Okręgowej w Poznaniu. - Gdy przyszedł do mnie, ja akurat stałam pod sklepem i paliłam papierosa. Powiedział do mnie, że papierosy mnie nie zabiją, ale on tak - relacjonowała Super Expressowi pani Natalia, która widziała rano Zbysława C.
Nie przejęła się jednak jego groźbą. - Nie takie rzeczy tu słyszałam, poza tym on nigdy nie był agresywny wobec mnie - tłumaczy kobieta, która zdążyła wejść do sklepu, gdy po chwili usłyszała krzyk z ulicy. Zbysław C. przeszedł przez ulicę i spotkał grupę przedszkolaków. Zaczął krzyczeć, używać wulgaryzmów, aż ostatecznie rzucił się na jednego chłopca. - Wszystko było bardzo dynamiczne. Przechodził od jednej osoby do drugiej i gdy zobaczył, że jest grupka dzieci, to po prostu zaatakował - mówi Wawrzyniak. Zbysław C. zabił przedszkolaka na oczach innych dzieci i wychowawczyń. Po wszystkim przeszedł na drugą stronę ulicy. Nóż z ręki wybił mu mężczyzna, który przejeżdżał akurat tamtędy śmieciarką, a zatrzymać zabójcę pomogła policjantka po służbie, która znalazła się tam też zupełnie przypadkowo.
Czytaj: Atak nożownika w Poznaniu. To on zatrzymał Zbysława, który zabił 5-letniego Maurycego
Teraz Zbysław C. jest w szpitalu. Zaocznie postawiono mu zarzut zabójstwa. - Mężczyzna jest niezdolny do czynności procesowych ze względu na stan psychiczny - mówi Wawrzyniak.
Kim jest 71-letni Zbysław C., który dokonał tak potwornej zbrodni?
Prokuratura ujawniła, że mężczyzna leczył się neurologicznie i że ma organiczne zmiany w mózgu. Przed zabójstwem był spokojnym, statecznym emerytem, którego nikt się nie bał. Trzymał się na uboczu, nie miał przyjaciół i był raczej odludkiem. Kamienica, w której mieszka, a pod którą dokonał morderstwa ma długą historię, a jej mieszkańcy żyją w niej jak rodzina.
- Bardzo się lubimy i szanujemy i często rozmawiamy ze wszystkimi, tylko pan Zbysław trzymał się na uboczu - mówiła Super Expressowi pani Danuta, jedna z sąsiadek Zbysława C. Nikogo to jednak nie niepokoiło. Nikt nie kojarzy, żeby Zbysław C.miał kłopoty z alkoholem czy niekontrolowaniem złości i agresji. - Bardzo rzadko go widywałem, może kilka razy, w ogóle nie wychodził z domu - mówi pan Marcin, również lokator kamienicy. Mężczyzna jak mówią niektórzy miał kiedyś wypadek. - Ledwo schodził z drugiego piętra, na którym mieszkał - opowiadają sąsiedzi. Zbysław C. mieszkał ze swoją młodszą siostrą.
- Był spokojny - mówią ci, którzy go znają. Potwierdza to także sprzedawczyni w sklepie, która tylko raz wspomina sytuację, że Zbysław C.był niemiły, bo tłumacząc się swoją chorobą nóg, żądał podania piwa z półki. - Mówiłam, że to sklep samoobsługowy, ale on nie słuchał mnie - dodaje kobieta, która ostatecznie spełniła życzenie Zbysława C.
Dlaczego spokojny emeryt, który z nikim się nie kontaktował i był odludkiem tego feralnego dnia zaczepiał ludzi i im groził, a ostatecznie zabił niewinne i bezbronne dziecko? Dlaczego wykrzykiwał wulgaryzmy, groził i wyszedł z domu z dwoma nożami? Tę zagadkę muszą teraz rozwikłać śledczy. - Stan jego zdrowia będą badali teraz biegli - mówi Wawrzyniak. Prokuratorzy będą musieli sprawdzić, czy to choroba neurologiczna wpłynęła na jego zachowanie.