Krzysztof Kopeć to nie był zwykły nauczyciel. Praca w szkole była pasją, a ludzie wokół przyjaciółmi. Młodzi uczniowie go kochali, bo nie tylko zarażał ich wiedzą i miłością do map, chmur i krajobrazu, ale też pokazywał jak żyć. Gdy trzeba było wcielał się w postać Świętego MIkołaja, a innym razem szukał z uczniami schowanego sejfu. Niestety zmarł przed weekendem. Miał być zarażony koronawirsuem.
Wzruszające wspomnienie napisał dla swojego przyjaciela Marian Fik, nauczyciel historii z tej samej szkoły. - Odszedłeś… wspominam naszą ostatnią rozmowę z czwartku 22 października. Powiedziałem: odpocznij, a jak poczujesz się lepiej, to założymy zespoły na Teamsie, ale musimy przełożyć wykonanie tego zadania. Kiedy będziesz w nowym świecie, w nowym systemie oświaty, kiedy rozpoczniesz nowy tydzień lekcji prostując dusze nowych uczniów, kiedy zasiądziesz w nowym gronie – trzymaj tam dla mnie miejsce.
Fik przypomniał, że Krzysztof Kopeć wszystkim był potrzebny. - Twoi uczniowie i absolwenci pamiętają głos, osobowość i styl przekazywania wiedzy. Zaniepokojeni pytali: co się dzieje u Pana Profesora? Pozostaniesz dla nich niezapomnianym profesorem geografii i wychowawcą - napisał Fik.
Łzy cisną się do oczu na dalsze słowa wspomnienia: „Spotkania w Twoim domu przy jednym stole, w gronie przyjaciół o różnych poglądach, były dla mnie odprężeniem oraz nauką jednoczenia ludzi. Były trwającą do mroków nocy ucztą smakowania przygotowywanych przez Ciebie potraw i wymiany poglądów. Dla mnie i wielu naszych przyjaciół byłeś Mentorem spod Troi, choć pewnie nie zdawałeś sobie z tego sprawy. Często powtarzaliśmy: „jak to Krzysztof powiedział?”Solidarność straciła wielkiego druha, szkoła nauczyciela geografii. Pozostaje pustka spotkań bez Ciebie ... tego nie da się zastąpić. Byłeś dobrym człowiekiem”.
Polecany artykuł: