Tygrysy zostały załadowane jak przedmioty w metalowych skrzyniach pod koniec października 2019 roku pod Rzymem. - Są to specjalnie rozmnażane zwierzęta cyrkowe, które miały trafić do Rosji – mówiła wtedy Super Expressowi Małgorzata Chodyła z poznańskiego ZOO. Zwierzęta przejechały kawał drogi i utknęły na granicy, bo Białorusini nie chcieli ich przyjąć bez niezbędnych dokumentów. Kierowca posiadał jedynie dokumenty do poruszania się z egzotycznymi zwierzętami po Unii Europejskiej, a dodatkowo nie miał białoruskiej wizy. O sprawie dowiedział się Główny Inspektor Weterynaryjny i to on poprosił o pomoc ZOO w Poznaniu. Chodziło o to, by w trybie pilnym zabrać te zwierzęta z ciężarówki i umieścić w bezpiecznym miejscu. Dodatkowo zwierzęta były w katastrofalnym stanie. Były nie tylko przerażone i wystraszone, ale też oblepione własnymi odchodami, wyniszczone, wygłodzone. Były karmione surowymi kurczakami z marketów.
Koniec końców okazało się, że dokumenty były sfałszowane, a tygrysy przewożone tak, jakby w ogóle nie miało znaczenia, czy do celu dotrą żywe czy martwe. – Tak przemyca się zwierzęta „na części” – mówiła Ewa Zgrabczyńska, dyrektor poznańskiego Ogrodu Zoologicznego. – Naszym zdaniem tygrysy miały być przerobione na leki – dodawała Małgorzata Chodyła, rzeczniczka ZOO. Choć brzmi to drastycznie na czarnym rynku leki pochodzenia zwierzęcego według medycyny chińskiej są antidotum na ból głowy czy reumatyzm, ale przede wszystkim na problemy z libido. Z penisa tygrysa wytwarza się popularny w Azji Wschodniej afrodyzjak.
CZYTAJ: Tygrysy szczęśliwe jak kociaki. Zwierzęta najgorsze mają już za sobą!
W sprawie przewozu zwierząt śledztwo od początku trafiło do Prokuratury Okręgowej w Lublinie. Zarzuty znęcania się na zwierzętami usłyszało dwóch włoskich kierowców i Rosjanin, który organizował transport. – Nie przyznali się do zarzutów, złożyli wyjaśnienia, których treści nie ujawniamy – mówiła rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Lublinie, Agnieszka Kępka. Śledczy postawili też zarzuty niedopełnienia obowiązków granicznemu lekarzowi weterynarii. Wszystko dlatego, że medyk przepuścił tygrysy na Białoruś - a dopiero białoruskie służby graniczne zatrzymały transport.
Niestety śledztwo, mimo upływu czasu, utknęło w martwym punkcie. Jak informuje "Super Express" prokurator Agnieszka Kępka, śledczy czekają na ruch ze strony Włoch i Dagestanu.
- Wciąż czekamy na pomoc prawną, o którą zwróciliśmy się do nich. Bez tego śledztwo nie ruszy dalej z miejsca - mówi Kępka.
ZOBACZ: Tak wyglądała akcja ratowania tygrysów [WIDEO, ZDJĘCIA]
Tymczasem uratowane tygrysy najpierw trafiły do ogrodów zoologicznych w Poznaniu i Człuchowie. Pięć kotów koniec końców dotarło do azylu w Hiszpanii - do stowarzyszenia AAP Primadomus, które jest główną siedzibą holenderskiego stowarzyszenia Adwokaci Zwierząt. W poznańskim ZOO został Ken i Gogh. Ich transport na południe Europy nie było możliwy ze względu na katastrofalny stan zdrowia. Dzięki determinacji miejscowych lekarzy weterynarii, zwierzęta doszły do siebie. Właśnie doczekały się nowego wybiegu. - Tygrysy Kan i Gogh trafiają do tygrysiego raju zbudowanego Waszą empatią i sercem. Cudem jest, że po takich przejściach najstarsze i najbardziej schorowane tygrysy nie tylko przeżyły, ale mogą cieszyć się namiastką dobrych warunków życia, których wcześniej nie doświadczyły - poinformowali pracownicy poznańskiego Ogrodu Zoologicznego. Operacja przetransportowania zwierząt była precyzyjna i doskonale zaplanowana. - Kan przez kilka tygodni ćwiczył i oswajał się z nową klatką transportową - opowiadają pracownicy ZOO. W końcu przeszedł się po nowym przedwybiegu. Nowy wybieg zostanie otwarty oficjalnie 4 lipca.