Ciężka choroba Franka. Mama chłopca usłyszała dramatyczne słowa
O Franku można by nakręcić film. Niedługo po narodzinach medycy nie dawali mu dużych szans na przeżycie, bo diagnoza była bezlitosna: smard1, czyli przeponowo-rdzeniowy zanik mięśni z niewydolnością oddechową. Rodzina chłopca była załamana. - Usłyszeliśmy, że najlepiej będzie jeśli „takie dziecko” zostawimy w szpitalu lub hospicjum, żeby sobie spokojnie umarło. Potem odesłano Franka do szpitala, z którego przyjechał i nakazano czekać - wspomina Anna Trzęsowska, mama Franka. Na szczęście, rodzice Franka nie czekali. W maju 2011 roku postanowili odmienić los swojego dziecka. - Był najmniejszym i najmłodszym pacjentem w Polsce, który jest wentylowany mechanicznie w domu. Warunek był jeden: musiał znaleźć się zespół, który podejmie się opieki – lekarz i pielęgniarka. Znalazł się. Doktor i pielęgniarka i tak są w naszej rodzinie od dwunastu lat - wspomina pani Anna.
Od tamtego czasu życie Trzęsowskich to walka z chorobą, pilotowanie respiratora, ciągła rehabilitacja, a Franek nigdy się nie poddał. Na wózku jeździł na łyżwach, z respiratorem nurkował, a ostatnio nawet... przebiegł półmaraton. Najważniejszym wyzwaniem jest dla chłopca... szkoła. Nie było łatwo, bo - jak mówi jego mama - chłopiec ma w książeczce zdrowia ma wpisane coś na kształt „brak racji bytu”.
Niedawno Franek pisał egzamin ósmoklasisty. Chłopiec nie utrzyma długopisu, nie pisze nic ołówkiem i kiepsko idzie mu mierzenie linijką, ale nie chciał być zwolniony z tego obowiązku. "Ręką" Franka była pani pedagog, specjalnie na wniosek rodziców chorego chłopca. Pracują razem od wielu miesięcy.
- Franek miał dyktować wszystkie trzy testy, a w zasadzie rozwiązania do nich, więc potrzebowaliśmy oddzielnej sali. Miało to zapewnić komfort wszystkim stronom – naszej i zdrowym kolegom, którzy potrzebowali skupić się w ciszy - opowiada pani Anna. Oprócz pani Marty, która odpowiedzialna miała być za stronę techniczną, Franciszek potrzebował też zaplecza medycznego, czyli osoby wspomagającej Franka, odpowiedzialnej za komfort oddychania, pompę żywieniową i szeroko pojęte bezpieczeństwo ucznia. Dodatkowo cały egzamin był nagrywany, a Franek musiał wszystko czytać. - Na szczęście, w czasie egzaminu Franciszek nie potrzebował odsysania. Wyłącznie poprawienia pozycji i podania wody, bo od gadania zasychało w wentylowanym mechanicznie gardle - mówi z uśmiechem Ania Trzęsowska. W poniższej galerii znajdziecie zdjęcia z egzaminu Franka.
Ambitne plany ciężko chorego Franka
Nastolatek ma ambitne plany. Bardzo mu zależy, żeby dostać się do liceum, do klasy o profilu hiszpańsko - angielskim. Do egzaminów przygotowywał się sumiennie przez cały rok, a najbardziej zadowolony jest z tego jak poszedł mu właśnie język angielski. Poza tym, Franek, gdyby zabrać mu rurki i respirator, to jest… zwykłym nastolatkiem. - Negocjuje konsolę zamiast chemii i wykłóca się o to, że ma oczywiście najgorzej na świecie, kiedy wjeżdża czwarta kartkówka - mówi jego mama. I to cieszy wszystkich najbardziej. Niewątpliwie wszystko to, co udało się osiągnąć do tej pory, czyli fakt, że Franek dotarł do ósmej klasy jest efektem ciężkiej pracy i wiary w to, że się uda.