Dramat rozegrał się we wtorek (11 sierpnia) około godz. 16:00. Pan Miłosz wybrał się na dziką plażę nad Rusałką.
- Miejsce w którym spędzałem czas w szczególności przypadło mi do gustu, ponieważ nie było zatłoczone oraz po części sąsiadowało z lasem - przyznaje.
Niestety, spokój pana Miłosza został szybko zburzony. Po jakimś czasie usłyszał wulgarne okrzyki w kierunku wypoczywających. Sam chciał się oddalić z tego miejsca, ale nie zdążył i wtedy doszło do rękoczynów.
- Nie wiem czy widzieli jak chciałem uciec czy co ale znaleźli się nagle obok mnie. Ja spanikowałem i nie wiedziałem co robić. Nagle poczułem wypełniającą mnie niemoc. Jeden z wyciągnął pałkę teleskopową . Zostałem nią zaatakowany. Byłem bity w szczególności po głowie i twarzy, przez jednego z nich. Drugi tylko się śmiał i próbował powstrzymać tamtego mówiąc- "no daj spokój","chodź" ,ale nic nie zrobił aby go ode mnie odciągnąć. Pan który mnie bił, wypowiadał tylko w kółko "Ty ped***", "Ty cio**". Wiele nie pamiętam. To chyba wina zadanych mi ciosów podczas których kilka razy upadałem. Byłem w takim szoku że trudno mi jest teraz coś sobie przypomnieć... - pisze pan Miłosz.
Ponadto mężczyzna został okradziony. Awanturnicy zabrali jego okulary i telefon. Pan Miłosz trafił do szpitala. Na zaświadczeniu ze szpitala widać, że doznał wstrząśnienia mózgu oraz kilku złamań, m.in. kości nosowych. Pan Miłosz zastanawia się dlaczego to się wydarzyło.
- Dlaczego podeszli? Podejrzewam, że nie spodobały się im moje pofarbowane włosy i kolczyk... Nie wiem... Ale było to coś okropnego...Nigdy w życiu nic takiego mi się nie przytrafiło - opowiada i prosi o pomoc.
- Jeżeli ktoś ma więcej informacji, proszę go o kontakt ze mną albo jednostką policji przy ulicy Kochanowskiego 16 w Poznaniu pod numerem telefonu 61 841 22 12 - czytamy.