Zabił żonę i córeczki, a potem mieszkał z ich zwłokami
Sprawa wyszła na jaw 18 listopada 2023 roku. Serhii przyznał się do popełnienia zbrodni. Powiedział o tym ochroniarzowi w centrum handlowym w Poznaniu. Okazało się, że do dramatu doszło w nocy z 13 na 14 listopada. 11-letni pasierb oskarżonego nie wiedział, że stało się najgorsze. Ojczym powiedział mu, że jego mama i siostry trafiły do szpitala przez COVID. - Nie pozwolił mu też wchodzić na piętro - powiedział "Super Expressowi" Łukasz Wawrzyniak z Prokuratury Okręgowej w Poznaniu.
Mężczyzna przekonał chłopca, że pomieszczenia muszą zostać zdezynfekowane po koronawirusie.
Oskarżony Serhii T. jeszcze przed prokuratorem przyznał się do zabójstwa, choć na jednej z ostatnich rozpraw wskazywał, że to jego znajomy z powodów finansowych był zabójcą jego rodziny. 24 marca 2025 roku doczekaliśmy się wyroku w tej sprawie.
Sąd uznał, że ostatnia wersja Serhiia nie jest wiarygodna. Wiadomo, że w chwili popełniania zbrodni był poczytalny. - Wina oskarżonego nie budzi wątpliwości - powiedział po ogłoszeniu wyroku Daniel Jurkiewicz, sędzia Sądu Okręgowego w Poznaniu. - Oskarżony nigdy nie wyraził skruchy, wykazuje skłonność do agresji. Działał metodycznie. Dążył do zabicia, był brutalny i bezwzględny. Zmierzał wszelkimi środkami, by zabić. Stosował znaczną siłę. W żadnym momencie się nie zatrzymał. Był zdeterminowany i zmotywowany, by osiągnąć swój cel. Tylko kara pozbawienia dożywotniego wolności jest adekwatna - wskazał sędzia.
Zabił dwie córeczki i żonę, potem mieszkał z ciałami. Proces trzeba będzie powtórzyć przez neosędziego?
Wyrok, choć surowy, jest nieprawomocny i wydany przez sędziego, którego status budzi kontrowersje. To tzw. neosędzia. Wcześniej wyroki sędziego Daniela Jurkiewicz były już podważane.
- Z tego powodu uchylono już 9 orzeczeń - mówi w rozmowie z TVN rzecznik Sądu Okręgowego w Poznaniu, Aleksander Brzozowski. Wtedy procesy zaczynano od nowa. Czy tak będzie również i w tym przypadku? - Patrząc na to, co robi sąd apelacyjny z wyrokami sędziego, jest to wysoce prawdopodobne - wyjaśnił dziennikarzom obrońca oskarżonego, Jacek Bigajczyk.