Maciej N. jechał swoich busem, niebieskim Oplem Vivaro, z Wągrowca z dwójką znajomych - Mateuszem C. i Oliwią P. Do wypadku doprowadził niedaleko Budzynia. Potrącił 35-letnią Annę Karbowniczak, która na swoim szosowym rowerze jechała prawą stroną drogi. Mężczyzna nie zatrzymał się nawet na sekundę. Nie udzielił pomocy, nie zadzwonił po karetkę. Dziennikarka zmarła na miejscu. - Sekcja wykazała uszkodzenie rdzenia kręgowego - mówi Super Expressowi Łukasz Wawrzyniak.
ZOBACZ: Anna Karbowniczak nie żyje. Dziennikarka POTRĄCONA przez samochód
Gdy kobieta konała samotnie przy drodze, Maciej N. uciekał. Zdążył nawet znaleźć mechanika, który zgodził się naprawić mu auto. Tymczasem do pracy ruszyła policja z Chodzieży. - Dzięki ich gigantycznej pracy i sprawdzaniu monitoringu odnaleźliśmy i sprawcę wypadku, i osoby, które mu pomagały zacierać ślady - mówi Andrzej Borowiak z wielkopolskiej policji.
Maciej N. usłyszał zarzuty nieumyślnego spowodowania wypadku ze skutkiem śmiertelnym, nieudzielenia pomocy i ucieczki z miejsca wypadku. Grozi mu za to 12 lat odsiadki.
Mateusz C., Oliwa P. i brat Macieja N. - Krystian N. mają zarzuty nieudzielenia pomocy i zacierania śladów, natomiast mechanik Tomasz P., zacierania śladów. Grozi im do 5 lat. - Wszyscy się przyznali - mówi prokurator Łukasz Wawrzyniak. Najbardziej zaskakuje tłumaczenie sprawcy wypadku Macieja N. Po pierwsze twierdzi, że nie wiedział, w co uderzył i myślał, że być może była to sarna. A po drugie, że nie zatrzymał się, żeby sprawdzić, co się stało, bo nie miał przy sobie… prawa jazdy.