O sprawie jako pierwsza napisała „Gazeta Wyborcza”. Z jej ustaleń wynika, że Powiatowy Lekarz Weterynarii w Poznaniu Ireneusz Sobiak miał zadzwonić do dyrektor poznańskiego zoo Ewy Zgrabczyńskiej, grożąc, że jeśli nie usunie ze swojej placówki zwierząt bez certyfikatów, to on złoży wniosek o zamknięcie ogrodu.
O jakie zwierzęta chodzi? Przede wszystkim o niedźwiedzie, dla których trzy lata temu utworzono w zoo azyl. Trafiły tu niedźwiedzie, które wcześniej żyły w bardzo trudnych warunkach w cyrkach lub prywatnych hodowlach. Stamtąd trafiły do schroniska dla zwierząt w Braniewie i Korabiewcach. Tam jednak również były trzymane w fatalnych warunkach.
Azyl w zoo powstał za pieniądze austriackiej fundacji Vier Pfoten, która zajmuje się ochroną niedźwiedzi brunatnych. W tym roku trafiła tu także kilkumiesięczna niedźwiedzica Cisna znaleziona w Bieszczadach, która bez matki nie miała szans na przeżycie, a także Baloo, którego zabrano z cyrku na Śląsku po tym, jak okazało się, że żyje tu w skrajnie złych warunkach. Wraz z tym ostatnim z cyrku zabrano też krokodyla i trzy żółwie.
Polecany artykuł:
To właśnie po tej ostatniej sprawie Powiatowy Lekarz Weterynarii miał zadzwonić do Zgrabczyńskiej i grozić zamknięciem placówki. Ireneusz Sobiak zapewnia, że jego interwencja wynika tylko z obowiązujących przepisów unijnych dotyczących przyjmowania zwierząt do ogrodów zoologicznych.
- Muszą spełniać określone wymagania co do jednostek chorobowych, dokumentów towarzyszących przejściu zwierzęcia z jednej jednostki do drugiej. To jest moje zadanie, abym to zweryfikował – wyjaśnia w rozmowie z Radiem ESKA.
Samo poznańskie zoo zapewnia, że nie złamało żadnych przepisów.
- Dyrektywa unijna, na która powołuje się Powiatowy Lekarz Weterynarii, nie dotyczy tej sprawy. Ponieważ ona mówi o wwożeniu zwierząt spoza granic Unii na teren Unii, a żadne z tych zwierząt, które do nas trafiły, nie przekraczały granic – uspokaja Małgorzata Chodyła, rzecznik prasowy poznańskiego zoo.
Poza tym wszystkie zwierzęta przeszły wymagane badania weterynaryjne, a w przypadku Baloo, krokodyla i żółwi odebranych z cyrku na Śląsku, zgodę na umieszczenie ich w poznańskim zoo wydała prokuratura.
„Zoo ma tylko i wyłącznie prawo do istnienia jako dom dla zwierząt, ratujący gatunki zagrożone wyginięciem, angażujący się w projekty ochrony ex situ oraz in situ, centrum edukacji przyrodniczo-społecznej, ale i azyl dla skrzywdzonych zwierząt” - czytamy w oświadczeniu Ewy Grabczyńskiej zamieszczonym na Facebooku. - „Każde życie jest dla nas cenne, a każde okrucieństwo wobec zwierząt ma taki sam wymiar: mord na lisach fermowych nie różni się niczym od mordu na słoniach, nie możemy pozostawać obojętni ani na cierpienie Baloo, ani na osierocenie Cisnej. Jest u nas miejsce dla lampartów perskich, ale i dla okaleczonych bocianów. Nie odmówimy pomocy żadnemu z potrzebujących zwierząt. Nie będziemy zwierzyńcem, nie mamy zapędów kolekcjonerskich. Jasna polityka: ochrona zwierząt, zapewnienie dobrostanu i zaspokajanie potrzeb biologicznych w niewoli oraz pełne zaangażowanie w ochronę bioróżnorodności. Powoli i mozolnie stajemy się domem dla zwierząt, walczymy z własnymi brakami i słabymi punktami. Miłość do zwierząt przekłada się wreszcie na polepszenie warunków ich życia. Dziękujemy za Wasze nieziemskie, niesamowite i ładujące nasze akumulatory wsparcie”.
Sprawa bardzo zaniepokoiła miłośników poznańskiego zoo, zwłaszcza fanów małej niedźwiedzicy. Cisna, która stała się prawdziwą gwiazdą i miała spory wpływ na rekordowy wzrost liczby odwiedzających Nowe Zoo.
Przedstawiciele poznańskiego ogrodu zoologicznego zapewniają, że wszystkie zwierzęta są bezpieczne i nie zostaną zabrane z placówki. W przyszłym roku w zoo ma też powstać kolejny azyl – tym razem dla wilków.
Posłuchaj materiału reportera Radia ESKA, Macieje Melcera: