Odnalezienie osoby zamieszanej w śmierć Zyty Michalskiej to sukces specjalnej grupy policyjnej przy Wojewódzkiej Komendzie Policji w Poznaniu - „Archiwum X”. Wyspecjalizowana grupa śledczych odkopuje z zakurzonych półek stare, umorzone sprawy i wraca do nich z nadzieją, że prawda wyjdzie na jaw, a sprawiedliwości stanie się zadość. Tak było w tej sprawie. Waldemar B. po zatrzymaniu (w grudniu 2020 roku) przyznał się do zbrodni zabójstwa Zyty Michalskiej i opisał, jak doszło do zbrodni. W czasie pierwszego dnia procesu zmienił jednak zdanie i odwołał wcześniejsze przyznanie się do zbrodni. Teraz twierdzi, że TYLKO uderzył Zytę kamieniem w głowę.
Nie ma zbrodni bez kary
Do zbrodni doszło w Wielkanoc, 3 kwietnia 1994 roku w lesie w Mikuszewie. 20-letnia wtedy Zyta Michalska wyszła z domu na spacer po pobliskim lesie, ale do domu nie wróciła już nigdy. Rodzina szybko zaczęła jej szukać, ale na niewiele się to zdało. Ciało dziewczyny dopiero dzień później odnalazła jej matka. Było obrócone twarzą do ziemi, przykryte kurtką i liśćmi… Mamę zaniepokoiło ubranie córki. - Ona zawsze była bardzo starannie ubrana - mówi jej mama. Ruszyło śledztwo. Mimo zabezpieczenia dokładnych śladów prokuratura i policja nie wpadła na trop zabójcy. Biegli orzekli, że dziewczyna została uderzona w głowę, duszona, a potem udusiła się liśćmi i ziemią, bo sprawca ciągnął ją po ziemi. Koniec końców śledztwo zostało umorzone. Dopiero 26 lat później okazało się, że za zabójstwem stoi Waldemar B. Przykładny ojciec i obywatel, który od tamtej pory nie miał konfliktu z prawem, założył rodzinę, ma dwie córki i uczciwie zarabia na utrzymanie skromnego domu. Mężczyzna został aresztowany i przyznał się do zarzucanego mu zabójstwa. W czasie pierwszego dnia procesu zmienił jednak zdanie. - Nie przyznaję się - powiedział głośno i wyraźnie. - Uderzyłem tylko Zytę Michalską kamieniem w głowę, ale nie usiłowałem jej zgwałcić - powiedział. Wcześniej śledczym opisał, że tego dnia, gdy spotkał nieznajomą Zytę Michalską w lesie - pokłócił się w domu z matką. Zabrał rower i poszedł do lasu. Tam spotkał swoją ofiarę. - Weszła pod mój rower - opisywał i twierdził, że Zyta pierwsza uderzyła mężczyznę w twarz. Potem on uderzył ją kamieniem, a potem upozorował, że próbował ją zgwałcić. - 26 lat o tym myślę. Teraz mam spokój duszy - powiedział prokuratorowi zaraz po zatrzymaniu.
CZYTAJ: Był wzorowym ojcem i sąsiadem. BRUTALNA prawda wyszła na jaw: To Waldemar ZABIŁ Zytę spod Wrześni!
Dziś mężczyzna twierdzi, że nie zabił Zyty Michalskiej. Jego obrońca, mec Łukasz Kowal, twierdzi że jego klientowi nie można przypisać zamiaru zgwałcenia. - Naszym zdaniem oskarżony swoim zachowaniem dopuścił się przestępstwa ciężkiego uszczerbku na zdrowiu, którego konsekwencją była śmierć. Nie miał jednak zamiaru spowodowania śmierci pokrzywdzonej Zyty Michalskiej. Gdyby przyjąć, że dopuścił się takiego przestępstwa, to do przedawnienia doszło w kwietniu 2009 roku - mówił mec. Łukasz Kowal.
Czy wybaczą?
Waldemar B. chciałby, żeby rodzina Zyty mu wybaczyła… - Nie miałem zamiaru ani zgwałcenia, ani zabójstwa Zyty Michalskiej. Bardzo przepraszam całą jej rodzinę i proszę o wybaczenie - powiedział. Poprosił też sąd o łagodny wymiar kary. - Nie wybaczymy mu nigdy. Zniszczył nasze życie - powiedział Super Expressowi ojciec Zyty. Nie było dnia, żeby mężczyzna nie rozmyślał o tragedii sprzed lat. - Czas nie leczy ran. Gdy ginie dziecko, nie ma mowy o wyleczeniu - mówi ojciec. Na co liczy? Że sprawiedliwości w końcu stanie się zadość. Prokuratura i oskarżyciel posiłkowy chcą, by Waldemar B.spędził za kratkami 25 lat. Wyrok zostanie ogłoszony 27 maja.