26 lat zabójstwo Zyty Michalskiej z Mikuszewa (woj. wielkopolskie) owiane było tajemnicą. Jej rodzina cierpiała katusze. Śmierć ukochanego dziecka to jedno, a brak kary dla sprawcy, który cieszył się wolnością - potęgował żałobę. - Codziennie zastanawiałem się nad tym, co naprawdę wydarzyło się tamtego feralnego dnia, gdy zginęła - mówi Super Expressowi Waldemar Michalski, ojciec Zyty.
I w końcu przyszedł ten dzień, gdy po latach niepewności i znaków zapytania - pojawiła się odpowiedź. Za śmiercią Zyty stoi Waldemar B., mieszkaniec pobliskiej wsi. Właśnie w Sądzie Okręgowym w Poznaniu zapadł wyrok w tej sprawie.
Czytaj: Przez 26 lat kochała MORDERCĘ! Prawda była dla niej NOKAUTEM
Sąd orzekł, że Waldemar B. jest winny i skazał go na 25 lat pozbawienia wolności! Ponadto sąd założył na niego karę dodatkową w postaci pozbawienia praw publicznych na 5 lat. Musi on także zapłacić na rzecz rodziców Zyty Michalskiej po 2,5 miliona złotych przed denominacją.
- Nie ma zbrodni bez kary. Kara za zbrodnie jest nieuchronna. Sąd dysponował dowodami rzeczowymi i wyjaśnieniami. Nie jesteśmy w stanie wykluczyć tego, co mówi Waldemar B., że nie chciał zgwałcić. Sąd to wyeliminował. Uderzył on jednak w głowę Zytę Michalską pięć razy. Były to uderzenia zadawane z dużą siłą. Jeśli ktoś uderza pięć razy człowieka w głowę to dlatego, że chce go zabić. Sąd nie ma wątpliwości, że oskarżony chciał zabić i robił to z zamiarem bezpośrednim - mówiła sędzia Renata Żurowska.
Sędzia podkreśliła, że oskarżony po popełnieniu morderstwa się pilnował i żył życiem zwykłego człowieka.
- Nie dał takiej szansy Zycie. Nie może być premiowany za to, że uniknął przez 27 lat wymiaru sprawiedliwości. To była okrutna zbrodnia, a pobudki totalnie błahe. Zabił Zytę, bo przecięła mu drogę. Musi ponieść surową karę - dodawała sędzia.
Zabójstwo Zyty Michalskiej
Do zbrodni doszło w Wielkanoc, 3 kwietnia 1994 roku w lesie w Mikuszewie, niedaleko domu ofiary. Zyta Michalska, miała wtedy 20 lat. Po świątecznym śniadaniu postanowiła wyjść z domu na spacer po pobliskim lesie. Do domu nie wróciła już nigdy. Rodzina szybko zaczęła jej szukać. Przerażającą prawdę odkryto 24 godziny później. Ciało dziewczyny odnalazła jej matka. Było obrócone twarzą do ziemi, przykryte kurtką i liśćmi… Mamę zaniepokoiło ubranie córki. - Ona zawsze była bardzo starannie ubrana - mówi jej mama. Rodzina była załamana. Zyta nie miała wrogów, była spokojna, miała plany na przyszłość... W jeden chwili wszystko runęło!
Polecany artykuł:
Od razu ruszyło też prokuratorskie śledztwo. Mimo zabezpieczenia dokładnych śladów śledczy niestety nie wpadli na trop zabójcy. Biegli, którzy przeprowadzali sekcję zwłok orzekli, że dziewczyna została uderzona w głowę, duszona, a potem udusiła się liśćmi i ziemią, bo sprawca ciągnął ją po ziemi. Wiedziano więc - jak dziewczyna zginęła. Ale nikt nie wiedział, dlaczego i kto jej to zrobił. Koniec końców śledztwo zostało umorzone. Dopiero 26 lat później, gdy sprawą zajęli się policjanci z grupy „archiwum X”, okazało się, że za zabójstwem stoi Waldemar B. Przykładny ojciec i obywatel, który przez lata skrywał swoją ciemną tajemnicę. Założył rodzinę, ma dwie córki i uczciwie zarabiał na utrzymanie skromnego domu. Mężczyzna został aresztowany i przyznał się do zarzucanego mu zabójstwa. W czasie pierwszego dnia procesu zmienił jednak zdanie. - Nie przyznaję się - powiedział głośno i wyraźnie. - Uderzyłem tylko Zytę Michalską kamieniem w głowę, ale nie usiłowałem jej zgwałcić i nie chciałem zabić - powiedział. Wcześniej śledczym opisał, że tego dnia, gdy spotkał nieznajomą Zytę Michalską w lesie - pokłócił się w domu z matką. Zabrał rower i poszedł do lasu. Tam spotkał swoją ofiarę. - Weszła pod mój rower - opisywał i twierdził, że Zyta pierwsza uderzyła mężczyznę w twarz. Potem on uderzył ją kamieniem, a potem upozorował, że próbował ją zgwałcić. - 26 lat o tym myślę. Teraz mam spokój duszy - powiedział prokuratorowi zaraz po zatrzymaniu.
Jego obrońca, mec Łukasz Kowal, przez cały czas trwania procesu stał na stanowisku, że jego klientowi nie można przypisać zamiaru zgwałcenia.
- Naszym zdaniem oskarżony swoim zachowaniem dopuścił się przestępstwa ciężkiego uszczerbku na zdrowiu, którego konsekwencją była śmierć. Nie miał jednak zamiaru spowodowania śmierci pokrzywdzonej Zyty Michalskiej. Gdyby przyjąć, że dopuścił się takiego przestępstwa, to do przedawnienia doszło w kwietniu 2009 roku - mówił mec. Łukasz Kowal.
Waldemar B. chciałby, żeby rodzina Zyty mu wybaczyła... - Nie miałem zamiaru ani zgwałcenia, ani zabójstwa Zyty Michalskiej. Bardzo przepraszam całą jej rodzinę i proszę o wybaczenie - powiedział. Poprosił też sąd o łagodny wymiar kary. - Nie wybaczymy mu nigdy. Zniszczył nasze życie - powiedział Super Expressowi ojciec Zyty. Nie było dnia, żeby mężczyzna nie rozmyślał o tragedii sprzed lat. - Czas nie leczy ran. Gdy ginie dziecko, nie ma mowy o wyleczeniu - mówi ojciec.