Ta historia zaczęła się w nocy, 31 sierpnia 2000 roku w Poznaniu. W komisie samochodowym ktoś podłożył ogień, a gdy strażacy ugasili pożar, okazało się, że w pomieszczeniu biurowym jest ranny mężczyzna. Sławomir S. miał poranioną głowę i niestety zmarł w szpitalu, a policji przez kolejne 23 lata nie udało się znaleźć sprawcy mordu. Wszystko zmieniło się, gdy sprawą zajęli się funkcjonariusze z Archiwum X i śledczy z Prokuratury Okręgowej w Poznaniu, którzy zdobyli nowe dowody. To one pozwoliły zatrzymać Wojciecha W.
Morderstwo właściciela komisu. W tle miłosny trójkąt
Mężczyzna doskonale znał się ze Sławomirem S., mieszkał z nim przed zabójstwem, a po pozbyciu się znajomego… pobrał się z ukochaną zamordowanego, Iwoną. Chociaż na początku wszyscy się dogadywali, a Wojciech W. nawet pomagał parze w drobnych pracach remontowych, po pewnym czasie Sławomir S. przeprowadził się do komisu samochodowego, bo stosunki między wszystkimi domownikami były coraz bardziej napięte. W końcu doszło do zabójstwa.
Wojciech W. po zabójstwie przedstawił śledczym alibi i długo nie był w kręgu podejrzanych, bo nie natrafiono na nic, co mogłoby go jednoznacznie obciążyć.
Nowe dowody i nowi świadkowie
Po 23 latach mocno się to zmieniło. Pojawili nie nowi świadkowie i nowe dowody. Śledczy ustalili, że znajomy Sławomira wszedł do jego komisu, ukrył się tam i czekał na przyjazd 25-latka. Ostatecznie zadał mu kilka ciosów siekierą w głowę. Sprawa przed sądem pierwszej instancji właśnie się zakończyła. Poznański Sąd Okręgowy skazał Wojciecha W. na 15 lat więzienia. Skazany musi też wypłacić 100 tysięcy złotych nawiązki matce zamordowanego człowieka.
Wyrok nie jest prawomocny.