Do tragedii doszło w marcu 2018 r. Eryk J. wsiadł do auta i ruszył do Cerekwicy (woj. wielkopolskie). Cel miał jeden – dom dziewczyny, która nosiła pod sercem jego synka. Nie chciał dziecka, postanowił załatwić sprawę ostatecznie. O godz. 2 w nocy, dotarł pod dom rodzinny Natalii K. (26 l.). Na twarzy miał trupią maskę, za paskiem noże. - Od grudnia 2017 r. za pośrednictwem Internetu kupił kilkanaście noży, dwa bagnety, a także kominiarkę z nadrukiem czaszki, które użył w dniu zdarzenia – mówi Maciej Meler z Prokuratury Okręgowej w Ostrowie Wielkopolskim. Na parterze dopadł ojca Natalii. Dźgał śpiącego mężczyznę na oślep. Julianowi K. (+59 l.) kilkanaście uderzeń. Później rzucił się na jego żonę. Próbowała uciekać, ale dopadł ją przy schodach, dźgał bagnetem. Grażyna K. nie miała szans. A Rzeźnikowi wbiegł na pięto. Tam zaatakował kolejne dwie osoby. – W jedną rzucił nożem, a drugiej zadał cios w tułów - mówi Meler. W końcu dostał się do pokoju jego byłej dziewczyny. Natalia J. lada dzień miała urodzić ich synka, którego nie chciał. Dlatego dźgał nożem jej brzuch, szyję. Gdy myślał, że ciężarna nie żyje, uciekł. Policja zatrzymała Eryka J. w jego domu.
Natalia K. na szczęście przeżyła. Lekarze szybko przeprowadzili cięcie cesarskie. Chłopiec urodził się jednak z dużym niedotlenieniem. Żył tylko siedem miesięcy.
W maju tego roku Eryk J. stanął przed Sądem Okręgowym w Kaliszu. Jego obrońcy przekonywali, że zabił, bo zbyt długo grał w brutalne gry komputerowe. Jednak biegli psychiatrzy oświadczyli przed sądem, że nie można stwierdzić, że świat gier „wpływa na decyzję tak głęboko, że wpadamy w działanie pod wpływem pobudek psychotycznych”.
Zapadł wyrok – dożywocie. - Sąd podzielił w całości poczynione przez Prokuratora ustalenia dotyczące stanu faktycznego, jak też jego przyjętą kwalifikację zachowania jako wynikającą z motywacji zasługującej na szczególne potępienie – mówi Meler.
Dziś wyrok czeka na uprawomocnienie. Natalia K. próbuje wrócić do normalnego życia…