Problem z pędzącymi kierowcami w Wielkim Buczku pojawił się, gdy do użytku oddano wyremontowaną drogę powiatową. - Wcześniej były dziury i po prostu nie można było szybciej jechać - mówi sołtyska. Na nowej drodze, mimo ograniczenia do 40 km/h i terenu zabudowanego, kierowcy nie zdejmowali nogi z gazu.
- Wpadłam więc na pomysł, że atrapę fotoradaru postawię we własnym ogródku. Niedaleko często bawią się dzieci, są bloki i szybko jadące samochody były moim zdaniem dużym zagrożeniem - mówi kobieta. Atrapę fotoradaru znalazł jej mąż na złomowisku i zapłacił za nie kilkaset złotych. Żółte pudełko na słupie od razu zaczęło działać.
- Mieszkańcy wsi już wiedzą, że ten fotoradar nie robi zdjęć, ale wszyscy pozostali nie, więc zwalniają - cieszy się pani sołtys.
Zdjęcia fotoradaru z ogrodu pani Krzyżańskiej opublikował nawet na facebookowym profilu Krzysztof Grabowski, wicemarszałek województwa wielkopolskiego. - Gratuluję pomysłu, choć trochę szkoda, że nie robi zdjęć, bo dochód mógłby zasilać budżet wsi - przyznał szczerze samorządowiec.
Jak informuje Główny Inspektorat Transportu Drogowego ustawienie takiego niedziałającego fotoradaru nie jest w Polsce nielegalne.