Sprawę opisuje portal wrzesnia.info.pl. Do wypadku doszło pod koniec kwietnia. 66-letni mężczyzna przywiózł z lasu drewno na opał. Po jakimś czasie postanowił pociąć je na kawałki. – Wziąłem piłę i zacząłem pracę. Niestety pech chciał, że zerwał się łańcuch. Odłamek trafił mnie w szyję. Zacząłem krwawić, bardzo mocno. Skóra była rozdarta – opowiada mieszkaniec gminy Miłosław. Pojechał do szpitala, a tam opatrzono mu ranę. Panu Stanisławowi zalecono m.in. codzienną zmianę opatrunku. W razie powikłań i problemów miał pilnie zgłosić się do kontroli. – Rana mnie bolała, ale myślałem, że tak musi być, bo przecież zostałem uderzony fragmentem łańcucha i mam założone szwy. Nie pytano mnie za wiele w szpitalu, nie zlecono zdjęcia rentgenowskiego. Po prostu mnie zszyto – dodaje. Rana wciąż go jednak bolała. Dopiero na kontroli okazało się, że w szyi ma kawałek metalu. - Okazało się, że zaszyto mi w szyi fragment łańcucha od piły. Byłem w szoku. Fragment był nie tylko duży, ale też zabrudzony olejem i trocinami - mówi mężczyzna. Zbigniew Hupało, prezes Szpitala Powiatowego we Wrześni wyjaśnił dziennikarzom wrzesnia.info.pl, że w trakcie przeprowadzonego badania palpacyjnego nie wybadano ciała obcego, a pacjent nie zgłosił podejrzenia odpryśnięcia fragmentu. - W związku z powyższym brak było wskazań do wykonania rozszerzonej diagnostyki. Co więcej, rana miała charakter szarpany, nie penetrujący, co tylko potwierdziło, że pod skórę pacjenta nie przedostał się żaden obcy obiekt – napisał prezes. 66-letni mieszkaniec gminy Miłosław powiadomił o sprawie m.in. Rzecznika Praw Pacjenta i Prokuraturę Rejonową we Wrześni.
Polecany artykuł: