
To nie jest scenariusz filmu grozy! Ta historia wydarzyła się naprawdę - 13 kwietnia około godz. 22.00, w Śremie na ulicy Kolejowej. Do spokojnie idącego ze swoimi znajomymi szesnastolatka podjechał samochód. Co ważne, to włanie ci znajomi umożliwili atak, bo byli w zmowie z przestępcami. Z auta wyskoczyli rośli mężczyźni i siłą wciągnęli nastolatka do samochodu, odebrali mu telefon. Na głowę nałożyli foliowy worek.
Nastolatka wywieziono nad jezioro i w rejonie przystani „Marina” chłopak został brutalnie zgwałcony. Mundurowi ustalili, że za całym atakiem na młodego chłopaka stał Mariusz Z., 43-letni śremianin, ojciec dziewczyny, która opowiedziała rodzicowi, że została seksualnie skrzywdzona przez 16-latka. Mariusz Z. znany jest w mieście ze swoich poglądów i z udziału w obywatelskich patrolach we wrześniu ubiegłego roku. Była to odpowiedź na pobicie dwóch osób na śremskiej plaży, za które mają odpowiadać obywatele Argentyny i Kolumbii.
Tym razem Mariusz Z. postanowił dać nauczkę nastolatkowi. Przybrał sobie do tego swoich wspólników. Obok córki i jej chłopaka, w zmowie z 43-latkiem byli jeszcze jego trzej znajomi mający 37, 36 i 17 lat. I to właśnie z tymi znajomymi 43-latek zaatakował 16-latka na ulicy i siłą wrzucił go do samochodu, między tylną kanapę, a przednie siedzenia.
- Tam 16-latkowi założono na głowę torbę foliową oraz zabrano telefon komórkowy. Po dojechaniu w rejon przystani „Marina” nad Wartą pokrzywdzonego siłą wyciągnięto z auta, a następnie zostało popełnione przestępstwo o charakterze seksualnym na jego szkodę - mówi Ewa Kasińska ze śremskiej policji.
23 kwietnia Sąd Rejonowy w Śremie zastosował wobec czterech mieszkańców gminy Śrem mających 43, 37, 36 i 17 lat, środek zapobiegawczy w postaci tymczasowego aresztowania.
- Sprawa jest w toku. Zgodnie z kodeksem karnym, podejrzanym grozi kara więzienia od lat 3 do 20 - dodaje Kasińska.